czwartek, 12 stycznia 2017

Rozdział 6

Dla Sajdi i Sus
* * *
          — Jak długo będzie jeszcze nieprzytomna?
          Heather dobiegł czyjś głos, jednak nie mogła przypomnieć sobie, do kogo należał. Wiedziała jedynie, że do kogoś znajomego, kogoś, z kim nie raz rozmawiała. Chciała otworzyć oczy, ale uznała, że jeszcze chwilę poleży z zamkniętymi. Nie chciało jej się wstawać, nie miała na to nawet za wiele siły.
          — Nie wiem. Powinna już dawno wstać.
          Kolejny znajomy głos.
          — Jak myślicie, co on jej zrobił?
         Następny. Ten wydawał się jednak jeszcze bardziej znajomy, o ile tylko było to możliwe. Po kilku sekundach dotarło do niej, że to głos Grovera.
          — Nieważne co jej zrobił, gdybym tylko mógł...
          Aaron.
          — Nie kończ.
      Tym razem głos należał do Chejrona. Heather postanowiła skończyć udawać, że dalej jest nieprzytomna i otworzyła oczy. Z trudem przewróciła się na lewą stronę, tak aby było łatwiej jej widzieć wszystkich. Thalia i Annabeth siedziały na łóżku Łowczyni, Aaron krążył nerwowo po domku, Grover siedział na podłodze, a Chejron i Percy stali tuż przy łóżku Thalii.
          Dziewczyna zauważyła, że każdy z nich wpatrywał się w nią tak, jakby zaraz miała zacząć rzucać piorunami. Jakby bali się jej. Ewentualnie o nią. Nie mogła tego zrozumieć. Była przerażona tym co się stało, nie miała pojęcia jak to się stało, że przegoniła Ajakosa, i była bardzo obolała, jednak nic innego jej nie było. Wszystko było w porządku.
          Nikt nic się nie odzywał. Wszyscy wpatrywali się w Heather, która nie miała pojęcia co zrobić ze wzrokiem. Oprócz tego denerwowała ją cisza. W tym... czymś, gdzie trzymał ją Ajakos, także panowało milczenie. Nastolatka musiała całą siłą woli powstrzymać się przed powrotem do wspomnień z tego porwania.
          — Powiedzcie coś — wyszeptała.
          Nikt tego nie zrobił, lecz Aaron, jakby obudzony z amoku, podszedł do stolika, wziął z niego kubek z napojem i przystawił do ust Heather.
          — Pij — szepnął.
          Dziewczyna powoli sączyła nektar, smakujący tak, jak kiedyś – truskawkowy shake. Chcąc nie chcąc, musiała wyznać, że tęskniła za piciem tego. Był taki smaczny... A poza tym czuła się po nim lepiej.
          Kiedy skończyła, usiadła. Aaron przysiadł się obok niej. Złapał ją za rękę, tak, aby nikt nie widział tego. Heather posłała mu zdziwione spojrzenie, jednak nic nie powiedziała. Nie powiedziałaby tego na głos, lecz spodobało jej się. Ona i Aaron... Po chwili zastanowienia uznała, że wciąż do niego coś czuje. Po tych wszystkich latach... Dalej go kochała.
         — Jak długo byłam nieprzytomna? — zapytała, starając się nie dać nic po sobie poznać.
          — Półtorej godziny — odpowiedział Percy.
          Chejron założył ręce na piersi.
          — Co robiłaś w lesie? — zapytał centaur.
          — Wracałam do domu. Jest jakaś możliwość skontaktowania się z Zeusem?
          — Wiesz, że to tak nie działa — odpowiedział Chejron. — Bogowie nie mogą widywać się z dziećmi. Mają zakaz.
           Heather próbowała ukryć (z marnym skutkiem), że sprawiło jej to lekki zawód. Miała nadzieję, że tata opowie jej, dlaczego walczył na miecze z Ajakosem, skąd się wzięła niechęć jego syna do niej, oraz skąd wzięły się te mieszane wspomnienia w jej głowie.
         Oparła się o ścianę. Dopiero teraz zauważyła, że jej ciuchy, te same, w których wyszła z Obozu, były jeszcze wilgotne, podobnie jak włosy. Ile czasu spędziła na tym deszczu? Pewnie sporo. Jeden rzut oka przez okno wystarczył, żeby dziewczyna zobaczyła, iż na dworze świeci już słońce. Miła odmiana po deszczu.
          — Co ci zrobił Ajakos? — zapytała Thalia. — Torturował cię?
          Heather powoli pokręciła głową, przypominając sobie, jak kuliła się z bólu, kiedy kopał ją w brzuch.
         — Nie. On tylko... Usypiał mnie za pomocą jakiegoś zastrzyku. Potem wypytywał mnie o sny. To wszystko jest cholernie dziwne — szepnęła, obejmując rękoma nogi. — Ma ktoś z was telefon? Chciałabym zadzwonić do mamy.
         Annabeth kiwnęła głową i wyciągnęła z kieszeni spodni komórkę. Podała ją Heather.
          — Kiedy już skończysz rozmawiać, przyjdź do Wielkiego Domu, Heather — poprosił Chejron, na co dziewczyna kiwnęła głową. Centaur wyszedł, a zaraz za nim wszyscy, z wyjątkiem Aarona.
          Mężczyzna wstał i kucnął przed łóżkiem.
          — Nigdy więcej nie rób czegoś takiego — wyszeptał ostro.
          Heather uśmiechnęła się lekko.
          — Martwiłeś się o mnie?
          Aaron nie odwzajemnił uśmiechu. Wpatrywał się poważnym wzrokiem w dziewczynę, po to, aby po chwili powiedzieć:
          — Tak.
          Heather nachyliła się i położyła ręce na tyle jego głowy i przyciągnęła do siebie, po czym wyszeptała, że go kocha. Zanim dotarło do niej, co zrobiła, Aaron wyrwał się, przysiadł na łóżku i zaczął całować. Kolejna rzecz, która zajęła trochę czasu, zanim dziewczyna ją przyswoiła. Nie mogła uwierzyć, że to tak się potoczyło... A przecież jedyne co zrobiła do tej pory, to trzymała go przez rękę. Jak to możliwe, że kilka minut później już się całowali?
          Heather delikatnie położyła się na łóżku. Aaron leżał na niej, nie przerywając całowania. Wsunęła rękę w jego włosy. Wraz z każdą sekundą, pocałunki stawały się coraz namiętniejsze, aż w końcu spadli z łóżka. Dziewczyna mimowolnie się roześmiała, chociaż sama nie znała do końca powodu.
          — Co? — zapytał Aaron. On się nie roześmiał; wciąż był poważny.
          — Nic — odpowiedziała Heather. — Jeśli nie wyjdziesz stąd zaraz, ktoś wpadnie zastanawiając się, co robimy.
         — Zależy ci na tym, żeby nikt nie wiedział?
         — Oczywiście, że nie! Ja... Nie wiem, czemu to powiedziałam.
         Kąciki ust Aarona delikatnie uniosły się, prawie nie zauważalnie. Zszedł z niej.
         — Niech ci będzie.
         Wyszedł z domku.
          Dziewczyna szybko wybrała numer matki. Miała tylko nadzieję, że nie zmieniła go. Ucieszyła się, kiedy usłyszała pełen smutku głos rodzicielki.
         — Mamo? To ja, Heather — powiedziała.
         Na kilka sekund zapanowała cisza.
          — Heather? Ty żyjesz?
          — Tak, mamo. Jestem cała i zdrowa. I... Przepraszam, że zniknęłam bez słowa wyjaśnienia.
          Adelaide roześmiała się. Teraz, kiedy jej córka żyła, nie było to istotne. Cieszyła się, że jednak nie utraciła jedynaczki.
          — To nie ważne, córciu. Dobrze, że zadzwoniłaś.
          — Muszę kończyć. Kocham cię, mamo.
         Heather sama nie mogła uwierzyć w ostatnie trzy słowa. Nigdy do tego nie przyznała się. Adelaide chyba też była zdziwiona, bo dopiero po chwili odpowiedziała:
         — Też cię kocham, Heather.
         Godzinę później czuła się o wiele lepiej. Kąpiel dobrze na nią podziałała, chociaż maleńkie siniaki na brzuchu lekko ją zaskoczyły. Nawet ich nie czuła. Uznała, że to przez te kopniaki. Szybko o nich zapomniała i zaczęła zajmować się włosami. Kiedy przeschły po myciu, związała je w niedbałego kucyka, po czym ruszyła do Wielkiego Domu.
          Chejron i Dionizos siedzieli na tarasie, grając w karty. Usiadła obok nich. Bóg wina uprzejmie zapytał się, czy Heather chce dołączyć do gry. Wzbudziło to w niej same podejrzenia. Od kiedy on był uprzejmy?!
         — No dobra, co się stało? — zapytała.
         — Skąd podejrzenia, że coś się stało? — Chejron odpowiedział pytaniem na pytanie.
         — Pan D. właśnie był miły. Musiało stać się coś naprawdę okropnego.
          Heather mogłaby przysiąc, że kąciki ust Dionizosa wygięły się w górę na sekundę. Co się dzieje?, zapytała samą siebie. Jej dezorientacja sięgała zenitu.
          — Wmawiaj sobie co chcesz, dziewczyno – burknął dyrektor Obozu.
          — Mówiłaś, że chcesz porozmawiać z ojcem. Niestety, on tutaj nie może być, ale ja mogę odpowiedzieć na dręczące cię pytania — powiedział Chejron.
         Heather zastanowiła się. Nie wątpiła, że może zaufać centaurowi, ale wolała porozmawiać z Zeusem. Zapowiadało się jednak na to, że Pan Niebios nie zejdzie tak szybko z Olimpu. Nie miała innego wyjścia, jeśli chciała poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania. Musiała zadać je Chejronowi.
          — Jak Thalia i reszta znaleźli się w lesie? — Było to pytanie, które najmniej ją dręczyło. Oprócz niego miała jeszcze kilka pytań, ale jedno, o pomieszane wspomnienia, postanowiła zostawić dla ojca. Nawet, jeśli mieliby się zobaczyć dopiero za kolejne pięć lat.
          — Uparli się, żeby poszukać cię.
          — Opowiadali ci, Chejronie, co się stało, kiedy Ajakos znalazł nas? — Poczekała, aż kiwnął głową. — Nie miałam pojęcia, że tak potrafię. Nie mogłam wtedy kontrolować swoich ruchów. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. W mojej głowie pojawiła się ogólna mantra, jaką były słowa „pokonać Ajakosa”, a moje ręce same przywołały pioruny i huragan. Jak to możliwe? Dlaczego Ajakos tak łatwo dał się pokonać, skoro rzekomo jest bardzo silny?
          Centaur rzucił krótkie spojrzenie Heather i wyłożył kolejną kartę, nie śpiesząc się z odpowiedzią.
          — Dzieci Zeusa mogą przywoływać pioruny, wytwarzać huragany, kontrolować powietrze, a w niektórych wypadkach latać. Kiedy działamy pod wpływem strachu, okazuje się, że możemy więcej, niż nam się wydaje. Musiałaś być tak przerażona, że nieświadomie użyłaś trzech mocy, które posiadają dzieci Pana Niebios. Nie pokonałaś Ajakosa, lecz odsunęłaś od siebie na krótką chwilę. Udało ci się to poprzez zaskoczenie. Nie docenił twojej mocy.
          Dziewczyna nie zaprzeczyła, że się bała, chociaż na twarzy Dionizosa pojawił się maleńki złośliwy uśmieszek, dzięki któremu miała ochotę zrobić to. Ostatecznie oparła się o barierkę i kontynuowała zadawanie pytań.
          — O co Zeus i Ajakos się pokłócili?
          Chejron przez chwilę milczał.
          — O lud Ajakosa.
          Heather nie próbowała ukryć zdziwienia, i nie wiedziała, co dziwi ją bardziej – to, że Zeus wcinał się w sprawy Ajakosa, skoro zazwyczaj olewał swoje dzieci, czy może to, że była bliska śmierci przez lud.
          — Lud? — powtórzyła.
          — Ajakos urodził się na bezludnej wyspie. Modlił się do Zeusa o poddanych, po nocach śniły mu się mrówki na drzewach, przemieniające się w ludzi. Zeus spełnił jego prośbę. Ajakos został królem, lecz jego sposób rządzenia nie zawsze podobał się ojcu. Był władcą okrutnym i niesprawiedliwym, terroryzował swoich poddanych. Zeus chciał to zmienić. Najpierw grożąc Ajakosowi, a gdy to nie podziałało, sprowadzał na wyspę ogromne burze oraz tornada, niszczące majątki. Ajakos wściekł się. Obiecał, że kiedyś zemści się.
          — I teraz to robi. Nie może zemścić się jako tako na Zeusie, jest dla niego zbyt silny, ale za to ja nie jestem dla niego wielkim przeciwnikiem — dokończyła Heather. Czuła się okropnie, sama nie wiedziała dlaczego. Na dodatek zmęczenie nie sprawiało, że przyjemniej było słuchać Chejrona. I wciąż była zdziwiona. Nie mogła uwierzyć, że przez głupie burze ona może zginąć! — To musiało być bardzo dawno. Dlaczego Ajakos jeszcze żyje?
          — Zanim  zaczął być tyranem, przysłużył się w kilku sprawach bogom. Dzięki temu zyskał nieśmiertelność, choć nie stał się bogiem.
         — A więc Ajakos jest nieśmiertelnym herosem? — Zdziwiła się Heather.
         — Mówiłaś, że Ajakos wypytywał się o twoje sny. Muszę zrobić to samo — powiedział spokojnie Chejron.
         — Za pierwszym razem Ajakos walczący na miecze z Zeusem. Za drugim moja mama. Po co było mu to potrzebne?
         — Pewnie miał nadzieję, że przyśni ci się Zeus. Chciał wiedzieć, jak zareaguje na wieść o twoim porwaniu.
          Dla Heather było to niepojęte. Ajakos chciał zemścić się za idiotyczną burzę ich ojca na kimś, kto nie miał pojęcia o jego istnieniu, dopóki ich tata nie przyszedł po dziewczynę. Po kim był tak mściwy? Z drugiej strony, ona także była winna porwania, nie posłuchała Zeusa, kiedy przyszedł do niej. Owszem, były to dwie różne rzeczy, Ajakos źle traktował swój lud, a Heather nie chciała przebywać w Obozie.
          Heather odchyliła głowę do tyłu.
          — Byłam taka głupia! — jęknęła. — Czemu nie posłuchałam ojca?!
          Nikt jej nie odpowiedział. Dionizos tylko zaśmiał się, krzycząc „wygrałem!”, co Chejron przyjął ze spokojem. Heather przez jeszcze chwilę przyglądała się, jak zaczynają kolejną rundę, a potem poszła do domku Zeusa, chcąc przespać się.

* * *
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Ciężko mi się go pisało, i nie potrafiłam napisać tego lepiej. Wyszedł dłuższy niż w pierwotnej wersji, jednak są romanse (w niewielkiej ilości) :D Pomimo tego wydają mi się być sztuczne.
Najpóźniej jutro wieczorem powinien zostać dodany rozdział na Śmiertelny Wyścig

6 komentarzy:

  1. "— Pan D. właśnie był miły. Musiało stać się coś naprawdę okropnego. " - xDDDDDDDDDDDD

    Uuu! Dzikie romanse! Tylko bez dzieci mi tu, bo zejdę na zawał.
    Nie mów, że rozdział wyszedł sztucznie, bo był bardzo fajny. No i te lofki ♥

    Czekam na CD
    Sus ♥

    PS.: Dzięki za dedykacje.
    PS2.: Muszę nadrobić ŚW xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoczko, dzieci nie będzie xd
      Haha dzięki, miałam duże obawy przed dodaniem czy ten romans nie wyszedł zbyt sztucznie.
      Rozdziały na ŚW nie uciekną, także spokojnie xd

      Usuń
  2. W końcu mam chwile by przeczytać. Dzięki za dedykację. I za romansik ♥
    Myślałam szczerze mówiąc, że stanie się między nimi coś więcej. W sumie powiem, że nawet zgrabnie Ci ten opis wyszedł :D
    W ogóle ta zmiana w Heather po uwięzieniu przez Ajakosa, że taka miła dla mamy się stała... Dziecko na chwile wyfrunęło z gniazdka i zatęskniło za matczynnym łonem XDDDDDDDDDD
    OK. Podsumowując, Heather znalazła się w Obozie, Ajakos póki co liże rany, ale co dalej? Jeżeli miałabym coś podpowiedzieć... Twojemu opku potrzeba jeszcze kolejnego "złego", jakiegoś pomocnika Ajakosa :D Tylko błagam, nie Aaron. On ma być dobry i mieć dziećki z Heather :D
    Idę dalej na ŚW :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero się rozkręcam, będzie coś więcej xd

      Rozmyśle nad pomocnikiem, Aaron nim nie będzie, także luz :P

      Usuń
  3. Witam, trafiłam tutaj, bo zaczynam zakochiwać się w opowiadaniach o tematyce Olimpu.
    Muszę przeczytać poprzednie rozdziały, ponieważ spodobała mi się ta historia.
    Mam nadzieję, że już w następnym rozdziale będę wiedzieć więcej, oczywiście dodaję do listy czytelnika.
    Teraz w sumie zdałam sobie sprawę, że nie umiem pisać xd mimo, że u mnie jest tylko prolog to rozdziały są w wersji roboczej..
    Do następnego rozdziału
    pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, jestem pewna że nie jest tak źle xd

      Dzięki za komentarz <3

      Usuń

©ZaulaAveline