Heather otworzyła powoli niebieskie drzwi, na które padało delikatne światło pobliskiej latarni. W środku było zupełnie ciemno, ale spodziewała się tego. Wyjęła z plecaka latarkę, ale zanim zdążyła ją zapalić, światło pobliskiej latarni zgasło. Pewnie jest jakaś awaria, pomyślała dziewczyna i włączyła swoją latarkę, po czym weszła do środka.
Nienawidziła cmentarzy. Przypominały jej pobyt w Podziemiu, z tą różnicą, że tu przynajmniej docierało światło. Dla dzieci Hadesa pewnie nocny pobyt na cmentarzu nie byłby problemem. Ale ona nie była jego córką. To miejsce było dla niej okropne, i to nie dlatego, że się bała.
Po co się założyłam?!, skarciła się w myślach. Mogła zignorować tego gościa w barze. Siedziałaby teraz w ciepłym pokoju, jedząc pizzę i popijając ją wódką. Z drugiej strony, tygodniowy zapas rumu piechotą nie chodzi. Chwila na cmentarzu w Halloween, w ciemnej grocie, dla darmowego alkoholu? Nie brzmiało źle.
Kilka kroków wystarczyło, żeby zrozumieć, że to nie tylko grota. Z początku mogło się tak wydawać, ale po prawej stronie były schody prowadzące w dół. Heather zignorowała trzy trumny stojące na środku pomieszczenia i ruszyła do schodów. Szła powoli i ostrożnie, nie mając pojęcia co ją czeka.
Dziewczyna skierowała latarkę w górę. W jej stronę leciały trzy nietoperze. Zapiszczała i wypuściła latarkę z dłoni, jednocześnie schylając się. Nie chciała, aby któryś z nich zaplątał się w jej włosy. Zaczęła szukać ręką latarki, jednocześnie przeklinając samą siebie. Co ją napadło, żeby się zgodzić przyjść na ten cholerny cmentarz?! Czuła, że nietoperze to nie koniec. Spotka ją coś jeszcze, coś nieprzyjemnego. Było to do przewidzenia. Normalny dzień w życiu herosa polegał na walczeniu z potworami, zupełnie inaczej niż zwykłych ludzi. Tak wyglądały jej ostatnie dni. Nie było innej możliwości, musiało się jeszcze coś wydarzyć.
Lewą ręką natknęła się na coś okrągłego i podłużnego. Latarka. Podniosła przedmiot i mrucząc z niezadowolenia, wymacała włącznik. Sekundę później dzięki niewielkiej ilości światła widziała, gdzie idzie.
Ledwo zrobiła trzy kroki, rozległo się przerażające stukanie. Heather obejrzała się wokół siebie, ale nie znalazła źródła dźwięku. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że to jej nie przerażało. Czuła się także zdezorientowana - pukanie w zamkniętej grocie? Skąd? To nie było coś zwykłego, coś, co spotyka się na co dzień. Utwierdziło to ją w przekonaniu, że tego dnia stanie się coś jeszcze, coś okropnego.
Próbowała zignorować stukanie, ale było to niesamowicie ciężkie. Drażniło ją, że nie ma pojęcia co (lub kto) wytwarzało ten dźwięk. Szła przed siebie, mając nadzieję, że zagadka zaraz zostanie rozwiązana. Ale nie zapowiadało się na to. Stukanie raz było blisko niej, a raz daleko, jakby ktoś się przemieszczał.
Myśl, że ktoś tu jeszcze może być, nie poprawiała jej humoru. Chociaż tego dnia chciała trzymać się z daleka od potworów. Jeśli jednak zamiast niej pojawiłby się tutaj człowiek... Nie, tego też nie chciała. Kto normalny przebywa podczas nocy halloweenowej, kiedy to odbywa się tyle imprez, w ciemnej grocie na cmentarzu? No dobra, jestem tutaj, pomyślała. Przez głupi zakład. Zeus wie, z kim jeszcze założył się tamten gość o wejście do tej cholernej groty? Być może nie tylko ze mną?
Korytarz prowadził cały czas prosto. Na jego końcu były ogromne, spiralne schody, wykonane z kamienia i wyglądające niestabilnie. Heather niepewnie położyła na pierwszym stopniu stopę. Nie miała pojęcia, ile to miało lat, ale wątpiła, że mało. Bała się, że pod wpływem jej ciężaru zapadną się. Nie dość, że byłoby to bolesne, to nie miałaby jak wrócić, zakładając, że nie połamałaby się.
Nie miała pojęcia, jak długo szła. Stukanie nie cichło. Nagle, znikąd, otoczyła ją chmara kościotrupów. Jedni zbiegali z góry, drudzy przychodzili z dołu. Cicho zaklęła. Wątpiła, że jej moc cokolwiek pomoże w pokonaniu ich. Otoczyli ją, jakby byli jej eskortą, i zaczęli przemieszczać się w dół schodów. Stała zdezorientowana, dopóki jeden z kościotrupów jej nie popchnął. Dopiero wtedy otrzeźwiała lekko. Spojrzała na swoją rękę. Nie było tam bransoletki od ojca. Zbeształa się za to w myślach. Jak mogła jej nie wziąć?! Zawsze ją miała przy sobie, tylko nie dzisiaj! Dlaczego ją zostawiła?!
Być może mocny podmuch wiatru sprawi, że kościotrupy się rozpadną, pomyślała z nadzieją. Zamierzała spróbować w razie czego. Póki co, szła spokojnie, zastanawiając się o co chodzi.
Schody w końcu się skończyły. Zatrzymali się, i wtedy stało się coś okropnie dziwnego.
Kościotrupy zaczęły tańczyć. Heather opadła szczęka. Co tu się działo? O co chodziło? Dlaczego te trupy najpierw sprowadziły ją tutaj, a potem zaczęły tańczyć? Nic się nie trzymało kupy.
Z schodów rozległ się męski śmiech. Heather obróciła się. Stał tam mężczyzna, ten sam, z którym się założyła. Czarne włosy miał zaczesane do tyłu, twarz trójkątną i duży nos. Miał na sobie skórzaną kurtkę i jeansy.
— Jesteś synem Hadesa — szepnęła dziewczyna, rozumiejąc, że to on kontrolował kościotrupy. Wysłał ją tutaj tylko dla zabawy, no i żeby ją nastraszyć.
Mężczyzna parsknął śmiechem.
— A ty? Kto jest twoim rodzicem?
— Zeus — odpowiedziała niechętnie. — Wisisz mi tygodniowy zapas rumu.
Heather ruszyła schodami w górę, wymijając przy tym mężczyznę.
— Co powiesz jeszcze na kolację?
Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła. Nie mogła sobie na to pozwolić.
— Zapomnij.
* * *
Tak z ogłoszeń parafialnych: nowy rozdział dopiero w grudniu. W listopadzie pojawi się jeszcze bardzo krótki tekst z okazji blogowej akcji.
Serio mam czekać na rozdział do grudnia? No ej! -.-
OdpowiedzUsuńFajny one-shot :D Uśmiechnęłam się
Weniaj
Sus <3
Wybacz że tak długo, ale nie wyrabiam się z nauką, nie mówiąc już o czasie (i chęciach) na poprawianie rozdziałów.
UsuńDzięki :)