czwartek, 13 października 2016

Rozdział 3

     Heather zaczynała się budzić. Dochodziły do niej przytłumione dźwięki zza okna, kiedy ktoś przechodził obok domku Zeusa. Pomimo tego robiła wszystko, aby nadal spać. Nie chciało jej się wstawać. Poza tym, zaczynała odczuwać ból głowy związany z kacem.
     Z pewnością przebudzenie dziewczyny trwałoby dłużej, gdyby drzwi nie otworzyły się z hukiem. Heather poderwała się, sycząc przy tym z bólu. Cholerny kac!, pomyślała, po czym spojrzała na osobę, która weszła do domku.
     — Thalia? — zdziwiła się. — Co ty tutaj robisz?
     — Zeus mnie przysłał. Podobno potrzebujesz pomocy — powiedziała Thalia, po czym ruszyła do swojego łóżka, żeby rozpakować swoje rzeczy.
     Heather poczuła narastającą w sobie złość. Nie zamierzała trzymać jej, uznała, że lepsze będzie wyładowanie się.
     — Czego on nie rozumie, jak mówię, że nie potrzebuję pomocy?! — Położyła nogi na podłodze i lekko wsunęła je pod łóżko. Natknęła się na coś twardego. — Nie chcę tutaj być! Dam sobie radę sama! — Wyskoczyła z łóżka i zajrzała pod nie. Walizka. — Czy zawsze musi być tak, jak on powie?! — Zaczęła grzebać w walizce w poszukiwaniu ciuchów na zmianę oraz szczotki.
     Z bezchmurnego nieba wystrzelił piorun, tuż przy oknie Heather. Dziewczyna tylko zmarszczyła brwi, przyzwyczajona do tego. Nawet nie przerwała poszukiwań. Wyciągnęła jedną z kilku bluzek, czarną, obcisłą, z koronkowym dekoltem. Uznała, że się nada.
     — To Pan Niebios. Rządzi bogami i ludźmi — przypomniała Thalia. 
     Heather miała już wyciągnąć spodenki, także czarne, krótkie, gdy jej wzrok przykuły tabletki z przypiętą małą karteczką. Sięgnęła po nie i szybko przeczytała.
Heather, nie próbuj więcej wyłudzać alkoholu od Dionizosa. Masz tabletki na kaca. Bądź miła dla ludzi i dużo trenuj. Zeus.
     — Żartujesz sobie, Zeusie? — warknęła Heather, co spotkało się z kolejnym grzmotem. 
     Dziewczyna z jednej strony była wdzięczna za tabletki, a z drugiej wściekła o zniweczenie jej planów, a także o założenie, że nie będzie miła dla innych. No i ten rozkaz trenowania...
     — Martwi się o ciebie — powiedziała Thalia, ignorując wybuch siostry. Heather odwróciła się do niej.
     — Przez całe życie radziłam sobie bez niego. I nagle martwi się?! 
     — Wiesz przecież, że bogowie mają zakaz widywania się ze swoimi dziećmi.  
     Heather odwróciła się od Thalii, wyjęła spodenki i zaczęła szukać szczotki, przygryzając przy tym wargę. Spodziewała się, co zaraz powie jej siostra, chociaż miała nadzieję, że się myli. Nie mów tego, nie mów, błagała w myślach. Nie miała ochoty na rozmowę o tym z Łowczynią Artemidy. Wystarczyło, że Zeus przejrzał ją dzień wcześniej. Nie chciała, aby to znowu się stało.
     — Dlaczego nie chcesz pomocy?
     — Nie potrzebuję jej — mruknęła.
     Nie drąż tematu, nakazała w myślach siostrze. Wyciągnęła szczotkę i zaczęła rozczesywać skołtunione włosy. 
     — Chodzi o Daisy?
     Heather odwróciła się do siostry, kiedy to przyszła jej do głowy pewna rzecz. 
     — Okej, z kim gadałaś? Z Zeusem czy z Aaronem?
     Tylko oni zdawali sobie sprawę, jak bardzo Heather cierpiała. No, a przynajmniej Aaron w części, przeszło jej przez myśl. Wątpiła, że Thalia wiedziała o tym. Ktoś musiał jej powiedzieć, ku wściekłości siedemnastolatki. 
     — Z obojgiem — przyznała Łowczyni. 
     Heather przymknęła oczy, starając się nie wybuchnąć. Czemu zawsze Zeus wtrącał się w jej sprawy w nieodpowiednim momencie?! I jeszcze Aaron! A ten co miał do jej życia?! Zabrakło mu innych problemów na głowie?!
     Dziewczyna nie czuła nic oprócz złości. Nie chciała wyżywać się na siostrze, a więc próbowała zapanować nad sobą.
     — Daisy to był wyjątek, Heather — kontynuowała Thalia. — Nikt więcej cię nie zdradzi. 
     — Skąd możesz to wiedzieć? — zapytała ozięble siedemnastolatka.
     — Bo Aaron miał już możliwość to zrobić i pomóc Daisy. Percy, Annabeth i Grover...
     — Czekaj, co oni mają z tym wspólnego? — Heather przerwała siostrze.
     — Mamy cię trenować, żebyś potrafiła obronić się przed Ajakosem.
     — Nie chcę pomocy. Dam sobie radę sama. 
     Thalia przez kilka sekund milczała. 
     — Powinnaś porozmawiać z Chejronem.
     — Zrobiłam to wczoraj. 
     — Powinnaś zrobić to jeszcze raz.
     — Po co?
     Heather wróciła do rozczesywania włosów. Jej siostra milczała, ale jakoś nieszczególnie była zainteresowana odpowiedzią. Chciała jak najszybciej opuścić obóz i wrócić do swojego normalnego życia (o ile można je nazwać zwykłym, kiedy na każdym kroku walczy się z potworami). 
     — Cholera! — wykrzyknęła dziewczyna i rzuciła szczotkę do walizki.
     — Co?
     — Nie poinformowałam nikogo, że nie będzie mnie w pracy! Mogę się z nią pożegnać – jęknęła. Dlaczego nie pomyślała o tym od razu? Mogła wczoraj pożyczyć od kogoś telefon i dać znać, a zamiast tego poszła sobie spać... Co za idiotka!, pomyślała.
     — Martwisz się w takim momencie o pracę?!
     — A z czego innego mam wyżyć?! 
     — Możesz zginąć, Heather, zanim dojdziesz do domu — zauważyła Thalia.
     Siedemnastolatka przewróciła oczami. Czemu jej siostra musiała upierać się tak samo, jak Zeus? Nie widzieli jej w akcji, nie mogli wiedzieć, czy sobie poradzi, czy nie!
     — Zaryzykuję. 
     Heather wzięła ciuchy z łóżka i ruszyła do łazienki, ku przerażeniu Thalii. Wyglądało na to, że najmłodsza córka Zeusa nie zamierzała zostać w Obozie. A przecież od tego zależało jej życie... Co miała do stracenia zostając tutaj?
     
     Pół godziny później Heather wzięła walizkę spakowaną przez ojca i ruszyła do sosny. Thalia próbowała ją zatrzymać, ale dziewczyna była uparta. Olewała pytające spojrzenia reszty obozowiczów, i dumnie kroczyła przez Obóz. Zignorowała nawet wołanie Aarona.
     Weszła do lasu. Ledwo przeszła pięćdziesiąt metrów, a wyczuła, że coś jest nie tak. Zatrzymała się i nasłuchiwała, z ręką na bransoletce. Musiała przyznać, że lekko wystraszyła się. Gdzieś w głowie zakotwiczyły się wątpliwości – co jeśli Zeus nie przesadzał, i Ajakos rzeczywiście był groźny? 
     Wariujesz, Heather, pomyślała. Zeus to król dramatu, z pewnością przesadzał. A tobie udzieliło się to paranoiczne podejście całej reszty.
     Miała już ruszyć przed siebie, kiedy poczuła ukłucie w okolicach szyi. Ogarnął ją okropny ból, mięśnie odmówiły posłuszeństwa i zrobiła się śpiąca. Upadła na ziemię, żałując, że nie posłuchała ojca. Pewnie poczułaby też strach, gdyby nie była na to zbyt zmęczona. Musiała całą siłą woli powstrzymywać się od uśnięcia.
     Usłyszała kroki i zobaczyła wysokiego napastnika. Miał białą brodę, jego rysy twarzy przypominały Zeusa, i był ubrany w białą togę. 
     — Ajakos — wyszeptała Heather, wciąż walcząc z sennością. Odczekała kilka sekund, jednak mężczyzna nie odpowiadał. — Czego chcesz ode mnie?
     Ajakos uklęknął przy dziewczynie. Odchylił lekko jej głowę, zmuszając tym samym do spojrzenia w oczy i szepnął:
     — Śpij, dziecino. Niech przyśnią ci się same najprawdziwsze sny.
     Heather chciała krzyczeć. Kilka wspomnień zalały ją tak, jak tsunami zalewa wszystko wokół. Co gorsze, były one sprzeczne z dotychczasowymi. Nie zdążyła zapytać się Ajakosa co jej podał, że wszystko zaczęło jej się mieszać, bo usnęła.

2 komentarze:

  1. Wowowwowoww
    Co teraz? Co teraz ja sie pytam?
    Nie no teraz bedziesz mnie trzymac w niepewnosci. Wielkie dzieki.
    Sus <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale miałam u Ciebie przerwę. Sorki. Potrzebowałam jednak trochę czasu dla siebie, chciałam się oderwać od blgosfery.
    Czy Heather musi być taka uparta? Naprawdę. wszyscy się o nią martwią, ale nie, ona wie swoje. I się dziewczyna doigrała.

    OdpowiedzUsuń

©ZaulaAveline