czwartek, 29 września 2016

Retrospekcja: rozdział 1

Z dedykacją dla Susan Kelly
* * *
     Adelaide wpatrywała się w okropny widok za oknem. Mała ochotę krzyknąć „ale ohyda!”, jednak to było coś, czego potrzebowała. Małe mieszkanie, tylko jeden pokój z łazienką i kuchnią - idealnie dla niej i dziecka. Beznadziejny widok na pojemniki na odpady oraz brudny chodnik otaczający te kosze był nieważny, jeśli chodziło tylko o miejsce, w którym mogłaby mieszkać. No i, póki co, na nic lepszego nie było jej stać. 
     Mimowolnie obgryzała palce u rąk. Drugą rękę trzymała na biodrze. Była głęboko zamyślona, a jednocześnie zrozpaczona. Dlaczego ją to spotykało?! Miała mieć zwykłe życie, a tymczasem zapowiadało się ono koszmarnie... 
     Adelaide odwróciła się gwałtownie.
     — Proszę, powiedzcie że to żart.
     Nikt jej nie odpowiedział. Zeus był zbyt wpatrzony w swoją maleńką córeczkę, patrzącą na niego swoimi dużymi, ciemnymi oczami. Była podobna do niego, a przynajmniej tak się łudził. Zastanawiał się, czy za kilka lat Heather będzie taka jak on – silna, mądra, odważna... Póki co była taka maleńka i niewinna... 
     Posejdon, mężczyzna o także ciemnych włosach, z muszelkami w brodzie i opalonym ciele, stał obok brata, wpatrując się w swoją bratanicę i jednocześnie prapraprapraprapraprawnuczkę. Kiedy Zeus wyznał mu, że Heather jest w niebezpieczeństwie, od razu zgodził się pomóc. 
     — Słodka jest, nie? — mruknął Zeus, na co Posejdon przytaknął mu. 
     Adelaide zdenerwowała się. 
     — Zeusie! Mógłbyś mi wyjaśnić, co mam zrobić?! 
     — Pilnować jej — odpowiedział spokojnie bóg. 
     Kobieta założyła ręce na piersi. Jej irytacja prawie sięgała zenitu. Nie dość, że w każdej chwili mogła stracić dziecko, to jeszcze Pan Niebios po prostu zlewał to, jakby nic się miało nie dziać. A przecież ich córka była w niebezpieczeństwie! 
     Zeus wpakował dziecko na ręce brata i podszedł do Adelaide. Położył ręce na jej ramionach. 
     — Nie wściekaj się. Wszystko będzie dobrze.
     — Dobrze? Właśnie przyszedłeś i powiedziałeś, że nasza córka jest w niebezpieczeństwie przez twojego syna — powiedziała spokojnie kobieta. 
    Mężczyzna kiwnął głową.
     — Nie uda mi się powstrzymać Ajakosa przed poszukiwaniem Heather, ani nie mogę być cały czas przy niej. W ogóle nie powinno nas tutaj być. 
     — Co mam robić, Zeusie?
     — Nie wychylaj się. Bądź cały czas przy Heather. Dużo czasu spędzajcie w miejscach publicznych, tam Ajakos nie powinien was zaatakować. 
     Przeniósł ręce z ramion Adelaide na jej plecy, przyciągając mocno do siebie. Może nie była to dobra chwila, ale pragnął jej. Chciał poczuć dotyk jej dłoni na nagiej skórze, usłyszeć śmiech, pocałować ją, rozkoszując się tą chwilą. 
     — Tak się boję — szepnęła.
     Heather zapłakała. Posejdon szybko zaczął ją uciszać, skutecznie. Dziewczynka uniosła rączki i zaczęła dotykać długiej brody swojego praprapraprapraprapradziadka, wywołując tym samym u niego śmiech. Chcąc, nie chcąc, musiał przyznać, że dziecko było przeurocze. Martwił go za to fakt, że mogła nie dożyć nawet jutra. Całe jej życie było teraz w rękach Ajakosa.
     Zeus i Adelaide nawet nie poruszyli się, słysząc krótki płacz córki. Pozwolili Posejdonowi nacieszyć się prapraprapraprapraprawnuczką. 
     — Musimy już iść — powiedział w końcu Pan Mórz do brata. — Jeśli Hera zauważy twoje zniknięcie, będzie zadawać dużo pytań. 
     Kobieta oderwała się od boga. Wiedziała, że ma żonę, ale nie miała pojęcia, iż Hera nic nie wie o dziecku Zeusa. 
     Pan Niebios odwrócił się do brata.
     — Idź sam. Jakby Hera pytała, powiedz, że poszedłem na spacer.
     Posejdon kiwnął głową, odłożył Heather do kojca i zniknął. Zeus postanowił skupić się na zaskoczonej Adelaide, dając upust swoim pragnieniom. Szybkim ruchem ściągnął z kobiety bluzkę i pocałował ją w szyję. Adelaide poczuła się błogo, jednak to nie był moment na to. Tęskniła za Zeusem, ale musiała to przerwać.
     — Zeusie — szepnęła — powinieneś wrócić na Olimp. 
     Mężczyzna spojrzał jej prosto w oczy. Wiedział o tym. 
     — Nic się nie stanie, jeśli pobędę tutaj jeszcze chwilę.
     Pocałował kobietę. 
     — Posejdon mówił, że Hera...
     — Nie martw się nią. Nie dowie się prawdy — przerwał jej.

     Przez następne dwa miesiące Adelaide nie miała żadnego kontaktu z Zeusem. Żyła w ciągłym strachu, że Ajakos przyjdzie i skrzywdzi jej córkę. Chociaż bóg mówił, aby dużo czasu spędzała w miejscach publicznych, nie robiła tego. Ograniczała się do wychodzenia tylko do sklepu. Bała się, że Ajakos zobaczy je i przyjdzie do ich mieszkania. 
     Po wspomnianych dwóch miesiącach, Heather zaczęła w nocy płakać, budząc przy tym Adelaide. Kobieta nie widziała w tym nic dziwnego. Córka często płakała w nocy. Cicho westchnęła. Była zmęczona strachem i ciągłym wstawaniem w nocy do dziecka. 
     Powoli wypełzła z łóżka i podeszła do łóżeczka, znajdującego się tuż obok jej spania. Wzięła maleńką córeczkę na ręce, przytuliła, i przez chwilę mówiła do niej, próbując uspokoić. Nie czuła smrodu z pieluchy dziewczynki, a więc uznała, że dziecko pewnie jest głodne. Odwróciła się, chcąc usiąść na łóżku i nakarmić Heather, ale zamiast tego zastygła w bezruchu. Na drugim końcu małego pomieszczenia stał mężczyzna. Miał długą, siwą brodę. Jego twarz miała ten sam kształt, co twarz Zeusa. Jego ubranie było bardzo skąpe, ograniczało się tylko do kawałka żółtego materiału przewieszonego u pasa. Trochę przypominał jaskiniowca. Brakowało mu tylko maczugi.
     Serce Adelaide biło tak szybko, jakby zamierzało wziąć jak największy rozmach i wylecieć z jej piersi. W gardle miała ogromną gulę, której nie potrafiła przełknąć. Nogi były jak z waty, zdawały się mieć duży problem z utrzymaniem jej ciężaru. Obleciał ją dodatkowy strach, że zaraz się przewróci i wypuści z rąk córkę.
     — Oddaj mi dziecko — przemówił łagodnie Ajakos. — Uspokoję ją. 
     — Idź stąd, bo zacznę wrzeszczeć — wyszeptała drżącym głosem Adelaide, zdziwiona, że w ogóle była w stanie cokolwiek powiedzieć. 
     Mężczyzna pokręcił głową. 
     — Oddawaj dziecko. — Jego głos już nie był łagodny, lecz ostry jak brzytwa. 
     Kobieta zaczęła wrzeszczeć, jako że drogę ucieczki miała odciętą. Ajakos skoncentrował się, mrużąc przy tym oczy. Kobieta nagle przestała mieć czym oddychać. Wokół niej wytworzyła się mała przestrzeń, w której brakowało tlenu. Zaczęła się dusić. Poczuła, jak jej nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Upadła. Napędziło ją to strachem, bo puściła przy tym Heather, ale jej córka zawisła w powietrzu, niczym nie podtrzymywana. 
    Wraz ze zderzeniem z podłogą, Adelaide mogła od nowa oddychać. Łapczywie wciągała powietrze, jedocześnie podpierając się rękoma o dywan. Zobaczyła, jak mała Heather dosłownie leci w stronę mężczyzny.
     — Nie! — krzyknęła. 
     Ajakos schwytał w ręce dziewczynkę. Adelaide podniosła się.
     — Oddaj mi córkę! — wrzasnęła. Zrobiła kilka szybkich kroków do przodu chcąc skoczyć na mężczyznę. 
     Ajakos nie dopuścił do tego. Machnął ręką, na co Adelaide zobaczyła jasne światło, poczuła ból i upadła nieprzytomna na podłogę.
* * *
Trochę się bałam, że nie zdążę dodać nic przez najbliższy tydzień, ale jednak znalazłam chwilę. 
Z takich krótkich informacji:
* jeśli czas mi pozwoli, będzie halloweenowy one shot
* powstała na blogu nowa zakładka o blogowej akcji. Zapraszam wszystkich do przeczytania jej :)

5 komentarzy:

  1. Oooo <3 Dzięki za dedykację :D
    Ej ta retrospekcja była super :D Chcę się dowiedzieć co było dalej!
    Całuję
    Sus <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Siema!
    Czy ta retrospekcja tyczy się Twojego opka? Szczerze mówiąc trochę mi nie klika. Bo przecież mama Heather przeżyła i Heather była przy niej, prawda?
    A może to wszystko był sen? No ja nie wiem
    #confusedmotzno

    Ale ogólnie shot przyjemy, mało błędów naliczyłam, odpowiednio długi, odpowiednie tempo akcji. Git.
    Posejdon zajmujący się swoją pra do "potęgi entej" wnuczką był rozczulający ;3

    PS. Czy tylko ja nie czytam wszystkich "pra" przy "prawnuczcę"? XDDDDDDDDDD

    CZEKAM NA ROZDZIAŁA! ♥
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyczy, tyczy :) Wszystko się wyjaśni, spokojnie.
      Hahaha ja sama nie prepisywałam tych wszystkich "pra" tylko "kopiuj wklej"

      Usuń
  3. Ciekawa retrospekcja. :) Posejdon z wnuczką na rękach - jak sobie to wyobraziłam to się od razu rozczuliłam. :D
    To "pra" razy tysiąc mogła sobie darować. Wystarczyło zaznaczyć raz, potem można było pisać że wnuczka, czy dziadek. W domyśle byśmy wiedzieli. :D
    A teraz czekam na rozdział.
    Pozdrawiam!
    P.S U mnie pojawił się nowy rozdział, zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, przeczytałam już jeden, ale pewnie skomentuję wszystkie razem. Kiedy to nastąpi to nie wiem, ciężko z czasem ;/ I przepraszam że tak późno odpisuję

      Usuń

©ZaulaAveline