wtorek, 21 czerwca 2016

6.1 Zawieram przyjaźń z wujem

     — To tutaj? — zapytałam, stając przed jakimś sklepem. Był z czarnego marmuru, a napis głosił „studio nagraniowe Requiem”. — Jesteście pewni?
     Aaron wskazał na napis niżej, znajdujący się na szklanych drzwiach. „Akwizytorom, bezdomnym i żywym wstęp wzbroniony”. Wcześniej nie dostrzegłam tego napisu. Teraz jednak miałam już pewność, że jesteśmy we właściwym miejscu. I wcale mnie to nie zachęcało do wejścia tam i spotkania się z Mnemosyne. 
     Spojrzałam na Daisy. Stała i wpatrywała się w napisy, lekko blada. A więc nie tylko ja chciałam zwiać gdzie pieprz rośnie, byle tylko nie wchodzić tam. Szybko ogarnęłam się, mówiąc, że ojciec mnie potrzebuje. Ale wątpliwości dopadły mnie jeszcze szybciej. Czy rzeczywiście tak było? Przez tyle czasu miał mnie gdzieś, a tu nagle to ja muszę coś dla niego zrobić – odzyskać te jego idiotyczne wspomnienia, aby mógł policzyć swoje dzieci, o ile umiał do tylu liczyć. Czemu zgodziłam się na to?! Co mnie miał obchodzić człowiek, który nic mi w życiu nie dał, z wyjątkiem życia i Egidy? Byłam głupia, zgłaszając się. Skoro jest taki wszechpotężny, to niech poradzi sobie sam! A Hera niech mu pomoże!
     To mój ojciec. Tylko tym mogłam się bronić przed myślami o rzuceniu tego w cholerę, które podpowiadał nieznany mi głos. Rodziny nie powinno się zostawiać w potrzebie, nie ważne jak okropna byłaby. Zeus mógł nie być dobrym ojcem do tej pory, ale powinnam mu pomóc...
     Jest jeszcze Thalia, buntował mnie głosik. Ona może uratować ojca, zamiast włóczyć się z tą całą Artemidą i jej służącymi, bo inaczej nazwać ich nie można. Wszyscy bogowie to podstępni idioci, dbający tylko o siebie. Mają gdzieś całą resztę, liczą się tylko oni.
     — Wchodzimy? — zapytała Elizabeth, ale jej głos nie był tak radosny i ochoczy jak wcześniej. Czyżby się bała?
     Kiwnęłam głową, ciągnąc za klamkę. W środku było jasno i pełno ludzi, albo raczej zmarłych czekających na wejście do Hadesu. Ściany miały stalowoszary kolor, a w kątach stały kaktusy. Przy biurku stał człowiek z obciętymi na rekruta włosami i czekoladową skórą. Miał na sobie włoski garnitur, który akurat poprawiał, kiedy weszliśmy. 
     — Żywym wstęp wzbroniony!
     — Musimy dostać się do rzeki Lete — powiedziałam. 
     — Nic z tego. Lepiej stąd wyjdźcie. 
     Aaron westchnął i wyjął z kieszeni jakieś monety, które widziałam po raz pierwszy w życiu. Podał je ochroniarzowi. 
     — No dobra. Chodźcie — powiedział, biorąc monety. 
     Podszedł do windy. Aaron, Daisy i Elizabeth ruszyli za nim od razu, ale ja zawahałam się. Czy rzeczywiście powinnam to robić? Ratować tyłek (albo raczej pamięć) ojcu, bo pozwolił podać sobie wodę z rzeki Lete? To nie moja wina, że był nieuważny. Powinien sam zadbać o powrót tej swojej pamięci. Mnie nie powinno być w podziemiach. Tu było okropnie przerażająco. 
     — Heather? — Elizabeth popatrzyła na mnie zdziwiona. W sumie to czego innego mogłam się spodziewać? Jeszcze w lesie byłam pełna zapału do zrobienia tego. Teraz stałam i zastanawiałam się, czy by nie uciec jak najdalej stąd.
     Podeszłam do nich. Mężczyzna w garniturze otworzył drzwi za pomocą karty. Puścił nas przodem, po czym sam wszedł. Zamknął drzwi, znowu za pomocą karty, i winda ruszyła bardzo szybko. Zamknęłam oczy, bojąc się, że zwrócę wszystko co jadłam, chociaż wiele tego nie było. Nie byłam przyzwyczajona do takich prędkości. W ogóle rzadko kiedy jeździłam windą. 
     — Heather — Usłyszałam po mniej więcej minucie głos Aarona. — Możesz już otworzyć oczy.
     Posłusznie zrobiłam to. Nie jechaliśmy już windą, lecz płynęliśmy łódką. Zamiast mężczyzny, którego spodziewałam się zastać, był jakiś inny, mający praktycznie przeźroczystą skórę, czarne szaty oraz dwa doły zamiast oczów. Myślałam, że samo to, że weszłam do podziemi było straszne, ale on bił na głowę dosłownie wszystko. Ani Lamia, ani Hydra nie były tak przerażające, jak ten mężczyzna. Poczułam, jak strach ściska mi gardło. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Szybko odwróciłam wzrok, żeby chociaż spróbować zwalczyć narastającą panikę. 
     — Co się dzieje? — usłyszałam cichy głos Aarona, który trzymał usta blisko mojego ucha, aby nikt nas nie usłyszał.
     — Powiedz, kiedy będę mogła otworzyć oczy — wyszeptałam, zamykając je. 
     W odpowiedzi chłopak tylko złapał mnie za rękę, pewnie po to, żeby dodać mi otuchy. Poczułam się odrobinę lepiej. Sama jego obecność sprawiała, że czułam się lepiej, ale w tej sytuacji chyba nic nie mogło sprawić, abym mogła spokojnie otworzyć oczy i nie bać się tego, co zobaczyłabym patrząc na miejsce, gdzie powinien być mężczyzna we włoskim garniturze. Nawet taki słodki Aaron trzymający za rękę. Chociaż gdyby był to pocałunek, może byłoby to inaczej...
    Skup się na misji, rozkazałam sobie sama. Miałam coś ważniejszego do wykonania niż myślenie o Aaronie. No i mógł on umrzeć. Wątpiłam, że to o nim mówiła przepowiednia, był rozsądny, podczas gdy Elizabeth rządziła chęć stawania do walki ze wszystkim i ze wszystkimi, a Daisy w ogóle nie chciała brać udział w walce.
     — Heather — szepnął mi do ucha Aaron — możesz już otworzyć oczy. 
     Zrobiłam to. Zobaczyłam wejście do Podziemnej Krainy. Gdzieniegdzie był piasek wulkaniczny i poszarpane skały. Były trzy wejścia połączone łukiem, a na każdym inny napis. Nawet nie próbowałam przeczytać tego, to nie ja byłam tutaj od myślenia. Póki co to Aaron wykazywał się ogromną wiedzą. Mógł to robić dalej. 
     Chłopak wyszedł z łódki. Chciał pomóc Elizabeth wyjść, ale ta zignorowała to i sama wyszła. Daisy z chęcią przyjęła jego pomoc, podobnie jak ja. Nie potrzebowałam jej, no ale proponował ją chłopak, do którego miałam słabość... Miałam to tak po prostu zignorować?! 
     — Którędy teraz? — zapytała Daisy.
     W oddali słyszałam podśpiewującego mężczyznę. Uznałam, że to to coś, co nas przewiozło. Nie chciałam nawet na to patrzyć. 
     Aaron przez chwilę milczał.
     — W prawo.
     Poszedł jako pierwszy. Zaraz za nim ruszyła Elizabeth, ja i Daisy. 
     — Ale tu przerażająco — powiedziała Daisy.
     — Bardziej wystraszyło mnie to coś w łódce — mruknęłam.
     — To był Charon. Ten sam gościu, co był na górze, tylko trochę zmienił wygląd — wyjaśnił Aaron.
     — Myślicie, że ciężko byłoby mu skopać tyłek? — Elizabeth zamyśliła się.
     Mimowolnie uśmiechnęłam się.
     — Sprawdź jak będziemy wychodzić. Póki co oszczędzaj siły, nie wiadomo co nas może tutaj spotkać. Żadne z nas nie jest dzieckiem Hadesa, nie wiadomo, jak zareaguje na wieść, że tutaj jesteśmy, o ile w ogóle dowie się. Mam tylko nadzieję, że nie napuści na nas jakieś potwory, tylko da wykonać zadanie — odpowiedziałam.
     — Heather ma rację. Oszczędzaj siły — zgodził się Aaron.
     Elizabeth przewróciła oczami.
     — Przecież nikogo jeszcze nie zaatakowałam. 
     — I obyśmy nie musieli walczyć — mruknęłam.
     — Myślicie, że Mnemosyne będzie przyjaźnie nastawiona?
     — Szczerze mówiąc? Nie — przyznał Aaron. — Pewnie będziemy musieli siłą od niej wyciągnąć pamięć Zeusa.
     — Przynajmniej będzie okazja do skopania komuś tyłka — burknęłam, na co Elizabeth objęła mnie ramieniem.
     — W końcu ktoś myśli jak ja! — zawołała radośnie. 
     — Wolałbym nie bić się z boginią — odpowiedział Aaron.
     — Nie to nie, damy sobie radę same. Daisy, jesteś z nami? — zapytała Lizzie. 
     — Pytasz, czy chcę szybko umrzeć? Nie, dziękuję.
     — Jak chcesz.
     Zaśmiałam się. Wszyscy spojrzeli na mnie pytająco.
     — Jest coś, przed czym nie cofniesz się, Elizabeth? Jeszcze nigdy nie widziałam takiego zapału u kogokolwiek do czegokolwiek — powiedziałam.
     Dziewczyna uśmiechnęła się.
     — Jestem super, nie?
     — Jesteśmy na miejscu — oznajmił Aaron.
     Nawet nie zauważyłam, którędy szliśmy, zajęta rozmową. Staliśmy przed jakby jeziorkiem. Woda, krystalicznie czysta, zachęcała do wejścia. Co chwilę pojawiała się fala. Chociaż jezioro świetnie wyglądało, gorzej było z „plażą”. Wszędzie był czerwony żwir, gdzieniegdzie skały. Odpychała jak nie wiem co. 
     — Jak zamierzamy zwabić tutaj Mnemosyne? — zapytałam.
     — Odwróć się — powiedział cicho Aaron.
     Zrobiłam to co kazał, akurat aby ujrzeć boginię. Miała brązowe włosy, z których na czubku głowy miała koka zrobionego z warkocza. Była wysoka i szczupła. Ubrana była w białą suknię. Tego samego koloru szal miała owinięty na dłoniach i opuszczony trochę na plecy.
     — Kogo my tu mamy — Uśmiechnęła się zjadliwie. — Córeczka Zeusa, synuś Ateny, córunia Aresa i... Co tu robi dzieciak Afrodyty? Nie powinnaś, dziewczynko, siedzieć przed lustrem w domu?
     Daisy spłoszyła się i zrobiła krok w tył, będąc teraz zbyt blisko rzeki Lete.
     Mnemosyne spojrzała na mnie ze szczerym współczuciem.
     — Oh, córko Zeusa, nie mogę uwierzyć, że jesteś taka ślepa. 
     — Nie rozumiem — wyznałam, zastanawiając się, czy przypadkiem nie próbuje specjalnie zdezorientować mnie.
     — Jestem pewna, że tatuś wszystko wytłumaczyłby ci, gdyby tylko pamiętał o twoim istnieniu. 
     — Oddaj mu pamięć — poprosiłam.
     — Oh, głupia herosko, jesteś bardzo naiwna. W życiu nie ma nic za darmo.
     — Czego chcesz?
     Mnemosyne zaśmiała się.
     — Jeszcze się pytasz? To oczywiste. Zemsty.
* * *
Muszę pochwalić się. Pierwsza część jest już napisana, cała. Rozdziały i one shoty czekają na poprawienie i dodanie. No i mam już napisane całe 3 rozdziały drugiej części i jestem w połowie czwartego. Rozdziały drugiej części będą dłuższe, z wyjątkiem pojawiających się co jakichś czas retrospekcji. 
No i mam kolejny pomysł na opowiadanie, które prawdopodobnie będzie miało swojego bloga xd Też o tematyce mitologicznej, jednak tym razem nic związanego z serią Ricka Riordana. 
Kolejny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu, pewnie w środę, a kolejny nie wcześniej niż 15 lipca. 
Z ogłoszeń to tyle xd 

7 komentarzy:

  1. " — To był Charon. Ten sam gościu, co był na górze, tylko trochę zmienił wygląd — wyjaśnił Aaron.
    — Myślicie, że ciężko byłoby mu skopać tyłek? — Elizabeth zamyśliła się." - Kocham tą dziewczynę (ale jest psychiczna) ♥♥♥
    Ten rozdział jest super!
    Oddaj trochę weny, bo ja nie mam NIC!
    Żelków
    Sus ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, ja weny też nic, po prostu siadam i zmuszam się do pisania, bo inaczej w ogóle nie napiszę :D

      Usuń
  2. Elizabeth ♥♥♥ Oczywiście, że JEST super :D
    A ja się właśnie skapłam...
    MOJĄ ULUBIONĄ POSTACIĄ W CZYIMŚ OPKU JEST DZIEWCZYNA! To jakiś absurd xD

    Oka, pytanie za 1000 pkt. Za co się znowu mści ta Mnemosyne? XDDDDDD

    A dzisiaj przypadkiem nie jest czwartek, a rozdział miał być wczoraj? ^.^

    Weńska! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We wtorek albo w środę, w zależności jak szybko miał się skończyć wtorkowy rajd :D

      Usuń
  3. Cześć,
    Informuję, że na konstruktywna-krytyka-blogow.blogspot.com pojawiła się właśnie ocena Twojego bloga.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Z czarnego marmuru, sklep? Uwielbiam słowo requiem. W krótkim fragmencie masz kilka razy słowo ,,napis''. Proponuję użycie zamiennika lub zmianę konstrukcji zdania. Daisy, a i to imię bardzo lubię. Nieźle napisany rozdział. Ładnie wyrównany obustronnie tekst i porobione akapity, co aż cieszy oczy.
    Pozdrawiam. :)
    kot-z-maslem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. No i przeczytałam wszystkie rozdziały.:D Nie grzeszą długością, więc szybko poszło.xD
    Spodobała mi się kreacja Zeusa. I nie polubiłam Hery, kompletnie. Heather jest spoko, taka narwana trochę, w życiu ma swoje bezpieczeństwo. Jak trzeba pomóc to pomaga. :D Ellie to już nieźle pokręcona jest, z tą manią zabijania i walczenia, ze wszystkim, co się rusza. XD
    To, co mnie trochę ubodło przy opowiadaniu, to że świat, który tu przedstawiasz jest dosyć uproszczony. W tym obozie nie opisałaś zbyt wielu zajęć herosów, ogólnie opisy są u Ciebie dosyć proste. Ale wszystko czyta mi się na tyle miło, że zostanę na dłużej i zobaczę ja rozwija się akcja. ^^
    Pozdrawiam!

    www.gra-zniwiarza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

©ZaulaAveline