środa, 8 czerwca 2016

5.1 Daisy kusi się na pogawędkę z demonem

     Kiedy obudziłam się, wszyscy byli pochyleni nade mną, włącznie z bladą Daisy. Głowę miałam na kolanach Aarona, który trzymał przy moich ustach jakiś napój. Chciałam usiąść, ale nie miałam na to jeszcze siły. 
     — Spokojnie — wyszeptał chłopak, przykładając mi do ust kubek z napojem. Powoli piłam, starając się nie siorbać. 
     Nie miałam pojęcia, co to za płyn, ale smakował jak truskawkowy shake, wypity w bardzo gorące lato. Kochałam ten smak, szczególnie właśnie w ciepłe dni, kiedy to dawał ochłodę. Chciałam wziąć na raz większy łyk, ale nie chciałam wyjść na jakąś bardzo spragnioną. Jednocześnie pijąc to, czułam jak od nowa odzyskiwałam siły, a ból w kostce, który ciążył mi, zelżał.
     W końcu kubek stał się pusty, a ja usiadłam. 
     — Lepiej? — zapytał Aaron.
     Pokiwałam głową, jednocześnie pocierając oczy. 
     — Idziemy dalej? — zapytałam, nie chcąc tracić czasu. Wszyscy się zgodzili, co pokazali kiwając głowami. 
     Wciąż miałam przy sobie Egidę, a więc skupiłam się na tym, aby zniknęła. Po chwili znowu miałam na swojej ręce srebrną bransoletkę, która przypomniała mi o tym, co musimy zrobić. Błyskawicznie wstałam, prując do przodu, czując nową motywację do zakończenia misji. Tato nas potrzebował. Nie było co tracić czasu.
     — Co cię tak wywiało na przód? — zapytała Elizabeth, dobiegając do mnie.
     — Nie chcesz mieć już tej misji za sobą?
     — Chcę rozwalić jakiegoś potwora. Następny jest mój, jasne? 
     — O ile znowu nie natkniemy się na jakąś hydrę, której pomożesz zdobyć kolejną głową.
     — Nie było tak źle. Poradziłaś sobie z nią, i to nawet nie zajęło dużo czasu. O wiele dłużej byłaś nieprzytomna.
     — Super — burknęłam, niezadowolona z tego, że spowolniłam całą akcję.  — Ej, wy tam z tyłu, idziecie? — krzyknęłam, obracając się do Aarona i Daisy. 
     — Zwolnijcie, nie mamy gdzie się śpieszyć — odpowiedział chłopak.
     — Mamy misję do wykonania — odpowiedziałam, odwracając się tyłem do nich i śpiesząc przed siebie.
     — I potwory do zabicia! — dodała Elizabeth.
     Zdziwiło mnie napalenie tej dziewczyny do zabijania. Naprawdę sprawiało to jej taką wielką radość? Zanim dowiedziałam się, że jestem półbogiem, potwory przerażały mnie. Pewnie nadal byłoby tak, gdyby nie ta przepowiednia, mówiąca, że przeżyję. Bardziej martwiłam się o resztę - Daisy, która na widok potworów była bliska ucieczki gdzie pieprz rośnie i Elizabeth, która paliła się do walki. Szkoda tylko, że to mogło ją w końcu zabić. Co do Aarona... Wątpiłam, że on umrze. Nie robił nierozsądnych rzeczy, a jednocześnie próbował się bronić. 
     Myśl, że jedno z nich zginie, była okropna. Byłam zauroczona w Aaronie, Daisy lubiłam, a Elizabeth... Wydawała się być w porządku, chociaż przez nią i jej porywczość wszyscy mogliśmy zginąć. Wiedziałam także, że niedługo przywiążę się do nich do tego stopnia, że śmierć któregoś z nich będzie dla mnie bardzo bolesna. Dawałam sobie kilka godzin, może cztery, pięć. 
     — Wiecie gdzie iść? — zapytał Aaron.
     — Do Hadesu! — odpowiedziała Elizabeth.
     Zgadywałam, że to miejsce ma coś wspólnego z Panem Umarłych. Szczerze mówiąc, było mi to dość obojętne. Nie przerażała mnie nazwa, która brzmiała groźnie, a być może uda mi się zobaczyć, czy Hades rzeczywiście ma łóżko z kości ludzkich?
     — A wiecie, gdzie on jest?
     Elizabeth przystanęła i odwróciła się. Zrobiłam to samo. 
     — No, dawaj, mądralo. Gdzie?
     Aaron uśmiechnął się. Cholera. Pięknie mu w tym uśmiechu, pomyślałam. Jego równe, białe zęby zdawały się lśnić i oślepiać wszystkich... Misja, Heather, skup się na misji, nie zębach!, zganiłam samą siebie.
     — Zgaduj.
     Elizabeth zaśmiała się.
     — Czekasz, aż powiem, że nie jestem taka mądra jak ty? Nie doczekasz się.
     Chłopak podbiegł do nas, wciąż się uśmiechając. Objął Elizabeth i zaczął ją czochrać po włosach, na co tylko Elizabeth śmiała się.
     — Tak mówisz, córko Aresa?
     — Puszczaj, Aaron! 
     — Najpierw przyznaj, że jestem mądrzejszy od ciebie.
     — Zapomnij! Puść mnie! Jestem przez ciebie rozczochrana!
     Patrząc, jak ta dwójka dobrze się bawi, zrobiło mi się trochę głupio. Pewnie oboje byli w sobie zakochani, a tu nagle wpadłam ja, podkochując się w Aaronie. Byłam pewna, że on po kolacji tego pamiętnego mojego pierwszego dnia w obozie gapił się na mnie tylko dlatego, że jestem córką Zeusa. Pewnie zainteresowało go tylko to, a w rzeczywistości to Elizabeth była jego ukochaną. Podejrzewałam, że żadnej innej nie pragnie.
     Pozwoliłam w spokoju wygłupiać się im i podeszłam do wciąż bladej i wystraszonej Daisy. Uznałam, że muszę coś zrobić, nie mogłam pozwolić, aby była wciąż przerażona. Chciałam ją utrzymać żywą, a jeśli nie byłaby w stanie się bronić, mogło się to nie udać... Teraz byli nam potrzebni wszyscy.
     — Wszystko w porządku, Daisy? — zapytałam, na co kiwnęła głową.
     — Czemu pytasz?
     — Jesteś blada i wystraszona. — Przez pewien czas obie milczałyśmy. — Daisy, nie masz się czego bać.
     — Jedno z nas zginie — wyszeptała.
     Zastanowiłam się. Czy śmierć rzeczywiście jest taka okropna? Czy naprawdę należy bać się jej? Czemu wszyscy to robili? Nikt z żyjących nie doświadczył tego, nie wiadomo, jak jest naprawdę. Być może nie jest to takie złe. Być może to najlepsze, co możemy doświadczyć.
     Położyłam dłonie na ramionach Daisy.
     — To fakt. Jedno z was nie wróci z tej misji, ale spójrz na to z innej strony. Chcesz skończyć jako tchórz, Daisy?
     — Łatwo ci mówić, Heather. Ty masz przeżyć. Jesteś dzieckiem boga z Wielkiej Trójki. 
     Czy rzeczywiście przeżyję?, przeszło mi przez myśl. Nawet jeśli tak powiedziała Wyrocznia, to chodziło o tą misję. Zaraz po niej mogłam zginąć, pewnie z rąk Hery, która nienawidziła mnie. To pewnie ona była osobą, która pragnęła mojej śmierci.
     — Masz rację. Ale jeśli miałabym wybór pomiędzy życiem jako tchórz w obawie przed śmiercią, albo jako bohaterka, wybrałabym to drugie. 
     Dziewczyna wzruszyła ramionami, a ja w końcu zabrałam moje ręce.
     — Co mi z bohaterskiego życia? I tak nikt nie będzie o mnie pamiętać.
     — Jesteś w błędzie, Daisy. Właśnie idziemy odzyskać pamięć najwyższego z bogów. Myślisz, że jeśli nam się uda, Zeus tak po prostu zapomni o tym? Afrodyta nie będzie pamiętać, w czym brała udział jej córka? To być może nie jest łatwa misja, jedno z was zginie, ale jeśli nam się uda, to będzie to zasługa nas wszystkich. Sama zdecyduj, Daisy: chcesz iść razem z nami przywrócić pamięć mojemu ojcu i jednocześnie być bohaterką, czy może wrócić do Obozu? 
     Daisy spuściła wzrok, po czym to właśnie poznałam, że moje słowa odniosły zamierzony skutek. Nie zamierzałam zrobić z kilku słów takiej przemowy, samo jakoś tak wyszło. Rzecz jasna, nie narzekałam. Wszystko, co mogło dać pozytywny skutek, było dobre. A to co powiedziałam dało.
     Po kilku sekundach Daisy podniosła wzrok. W jej oczach była mała iskierka zapału, a sam wzrok był twardy. Twarz nadal była blada, jednakże nagle wydała się być o wiele spokojniejsza. Palce zacisnęła w pięści. 
     — Odzyskajmy pamięć Zeusa — powiedziała pewnie siebie. — I znajdźmy tego, kto to zrobił.
     Byłam z niej dumna, jak nie wiem co. Powoli udawało jej się pokonać własny strach. Nic innego nie mogłam pragnąć. Być może to nie ona umrze, choć jako córka Afrodyty miała chyba najmniejsze szanse.
     Uśmiechnęłam się do niej, chcąc powiedzieć, że podjęła dobrą decyzję. Powstrzymało mnie wołanie Aarona.
     — Heather! Jak bardzo czujesz się być na siłach?*
     — A co się dzieje? 
     Do moich uszu dobiegł słodki kobiecy głos, zapraszający mnie do niej. Miałam ochotę pójść tam natychmiast.
     — Zatkajcie uszy!
     Zrobiłam to, a chęć pójścia za głosem minęła. Po Elizabeth i Aaronie widziałam, że im także. Jedynie Daisy nie zasłoniła uszów, chwiejnie idąc w stronę naszych znajomych. Nikt mi nie musiał mówić, że to nie do nich chce podejść.
* * *
* Pewnie to zdanie brzmi bez sensu, ale nie miałam pojęcia jak to inaczej zapisać.
Miałam wstawić wczoraj one shota, ale okazało się, że historia, EDB i chemia są ważniejsze (no dobra, nie są, ale pewnie zmienię zdanie jak zobaczę ocenę z chemii na świadectwie w 3 klasie). Tak więc być może w sobotę, albo i w piątek, dodam tego one shota :)
A, i pojawiła się nowa zakładka "o mnie"! Zapraszam do niej ;)

3 komentarze:

  1. "Zdziwiło mnie napalenie tej dziewczyny do zabijania." - agresywna jakaś (do izolatki)
    "Heather! Jak bardzo czujesz się być na siłach?" - trochę dziwnie się czyta, ale nie jest tak źle
    Czy serio E i A byli razem? Czemu ja o niczym nie wiem! Halo!
    Czekam na wyjaśnienia (i śmierć)!
    Buziaki
    Susan
    Ps.: na moim drugim blogu organizuje rozdanie!

    OdpowiedzUsuń
  2. No heeeeeeeeeej :D
    A mnie wcale nie dziwi chęć Elki do zabijania. Toż to Aresiątko!

    Hej wait, WAT. Skąd się tu wzięła miłostka Elki i Aarona?!
    A co z Heather i Aaronem? Co z moim pairingiem? TY ZŁA KOBIETO!

    Co do zdania z gwiazdką: "Heather, jak bardzo czujesz się na siłach?" po prostu, a przynajmniej wg mnie brzmi to dobrze :D

    Okay, ja jestem ciekawa co to za demon chce rozmawiać z Daisy :D

    Spierpapieram. Weńska! ♥

    OdpowiedzUsuń

©ZaulaAveline