Wizyta w Wielkim Domu nie zadowoliła mnie, ani trochę. Nie mogłam się doczekać tego spotkania, mojego pierwszego, ale kiedy już poznałam całą tą przepowiednię... Mogłam poczekać ze zgodą. Nie, że tchórzę. Nie przeraża mnie to, co mamy zrobić. Nie bałam się walki, nie ważne, jak kiepska byłam. Poza tym, bohaterska śmierć nie wydawała się być taka zła, biorąc pod uwagę ostatnie dwie linijki przepowiedni, które także omówiliśmy.
Dziecko Trójki ledwo z życiem ujdzie
Będzie ono zagładą lub ratunkiem
Nie było wątpliwości, że skoro idę, to jest to o mnie. Dziecko Trójki, Wielkiej Trójki bogów. Byłam jedynym wyruszającym dzieckiem, którego ojciec należał do niej. Założyliśmy, że chodzi o ogólne powodzenie misji. To ode mnie miało zależeć, czy uda się lub nie.
Świeże powietrze otuliło mnie jak ciepły szalik. Dzieciaki biegały po całym terenie obozu, zadowolone i nie przejmujące się, że ktoś zginie. Ktoś nie ukończy naszej misji. Wiedziałam, że to nie będę ja. Miałam ujść z życiem, ale ledwo, a potem być zagładą lub ratunkiem. Daisy musiała bać się, że to będzie ona. Albo że będę zagładą. Chyba nikt nie chciałby tego. Aaron i ta druga dziewczyna, Elizabeth, jak się okazało, nie okazywali ani grama strachu. Podczas gdy chłopak był spokojny, dziewczyna aż pałała się, aby iść tam. Jednocześnie, kiedy już wychodziliśmy z Wielkiego Domu, przejechała palcem wzdłuż szyi, pokazując, że już po mnie. Byłam pewna, że to koleżanka Clarisse. Pewnie siostry.
Obok mnie stanął Aaron. Serce zabiło mi mocniej. Że też on musi być taki przystojny...
— Jak noga? — zapytał, uśmiechając się przy tym lekko.
— Już lepiej, dzięki — mruknęłam. Przez chwilę żadne z nas nic się nie odzywało. W końcu ja przerwałam ciszę, która była dla mnie uciążliwa. — Nie rozumiem tej przepowiedni. Mamy odzyskać pamięć, ale kogo?
Zanim Aaron zdążył odpowiedzieć, przed nami zmaterializował się Pan D. Podskoczyłam. Cholera! Jak on to zrobił?! Przecież... Ale... Czyżbym miała zwidy? No bo przecież ludzie nie materializują się tak bez powodu...
— Helen Cosmalid! — zawołał złośliwie Dionizos, utwierdzając mnie w przekonaniu, że rzeczywiście tutaj jest. Nie wzięłam za pewnik, że nie miałam zwidów, w końcu może po prostu nie zauważyłam, kiedy szedł... — Coś nie tak?
— Heather Consalide — poprawiłam go. — Czy pan właśnie się zmaterializował?
— Idź lepiej pozmywać naczynia, Harriet, po śniadaniu jest ich dużo.
— Raczej nie będzie na to czasu, wyruszamy zaraz na misję — odpowiedział spokojnie Aaron.
Uśmiech z twarzy Pana D. zniknął.
— Wyrocznia już dała przepowiednie? Kto idzie z wami?
— Daisy, córka Afrodyty i Elizabeth, córka Aresa.
— Do środka — rozkazał bóg.
No dobra, takiego obrotu spraw nie spodziewałam się. Przed chwilą kazał mi iść zmywać naczynia, a kiedy dowiedział się o przepowiedni, nagle chciał rozmawiać? Musiał mieć naprawdę poważny powód. Wątpiłam, że zrobiłby to w normalnych okolicznościach, jakiekolwiek one by były.
Aaron bez słowa wszedł do Wielkiego Domu. Zanim ja to zrobiłam, spojrzałam na Dionizosa. Nie byłam pewna, czy mu ufać. Być może to on próbował mnie zabić, a teraz już całkowicie chciał tego dokonać... Nie, raczej nie zrobiłby tego. Trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej, odezwał się cichy głosik w mojej głowie.
Bóg ruchem ręki pospieszył mnie. Z lekkim ociąganiem weszłam do środka, znajdując się z powrotem w pomieszczeniu, w którym odbyła się narada. Daisy była tutaj, płakała, a Chejron ją pocieszał, ale Elizabeth nigdzie nie było.
— Gdzie Smith? — zapytał Dionizos. — Jolie, idź po nią.
Aaron natychmiast wyszedł, a ja zaczęłam zastanawiać się, czy tylko moje nazwisko przekręca. Póki co, wyglądało na to, że tak. Tak czy owak, kiedy tylko chłopak wyszedł, Chejron odsunął się od Daisy, podchodząc do boga.
— Co się stało, Dionizosie?
Pan D. zignorował jego pytanie i podszedł do Daisy.
— Powtórz przepowiednię.
Spojrzałam pytająco na Chejrona. Wzruszył ramionami, oczekując na dalsze wydarzenia, a także na jakiekolwiek wytłumaczenie boga.
Daisy spojrzała niepewnie na dyrektora obozu, ale posłusznie zrobiła to, co kazał. Od nowa usłyszeliśmy całą przepowiednie, po której moja koleżanka tym razem tylko otarła łzy z policzka. Zdziwiłam się, byłam pewna, że od nowa rozpłacze się.
Czekaliśmy w ciszy. Pan D. wydawał się być zamyślony, podczas gdy ja, Daisy i Chejron czekaliśmy na wyjaśnienia. Póki co nie zapowiadało się na to. Uznałam, że czeka na całą resztę. Ale co może być takiego ważnego, że zamiast kazać mi iść na zmywak, musiałam czekać w Wielkim Domu?
W końcu do środka weszli Aaron i Elizabeth. Dionizos spojrzał najpierw na nich, potem na Daisy, a na końcu na mnie. Swojego wzroku już nie przeniósł. Odważnie patrzyłam mu także prosto w oczy, z rękoma założonymi na piersi.
— Zeus stracił pamięć — powiedział w końcu.
Zamarłam. Zeus?! Jak to możliwe?! Wczoraj widziałam go i było wszystko w porządku... Dzisiaj śnił mi się, on i Hera, i nie był to jeden ze snów mówiących "twojemu ojcu coś się stało". Ale nawet jeśli rzeczywiście coś takiego miało miejsce, to jak do tego doszło?!
— Jak? — zapytałam twardo.
— Atena uważa, że ktoś mu podał wodę z rzeki Lete.
Nikt nie musiał mi tłumaczyć, co to rzeka Lete. Po słowach Dionizosa, każdy domyśliłby się, że to rzeka, która powoduje utratę pamięci.
— Kto? — zapytała Elizabeth.
Spojrzałam na Chejrona. Coś czułam, że wiem, kto to. Ktoś chciał mnie zabić, a Zeus obiecał dowiedzieć się kto to. Ktoś, kto nie chciał tego, a wiedział o obietnicy mojego ojca, postanowił zrobić wszystko, aby Pan Niebios zapomniał o swojej córce i wymazał mu pamięć. Musiał zrobić to ktoś na Olimpie, ktoś, kto wiedział o tym. Hera.
Centaur pokręcił delikatnie głową, dając znać, żebym nie wymawiała tego teraz i tutaj. Nie przy wszystkich. Miał rację. Z tego całego zgromadzenia tylko Chejron i Aaron wiedzieli, że ktoś próbuje mnie zabić. Nie potrzebowałam tego zmieniać, nie teraz. Musiałam tylko zrobić wszystko, aby tato przypomniał sobie o wszystkim.
— Ktoś, kto miał zatargi z najwyższym z bogów — odpowiedział Aaron.
— Nie będziemy teraz rozstrzygać kto to. Trzeba przywrócić Zeusowi pamięć, a wy zdecydowaliście się na to. Musicie już wyruszać.
Godzinę później byliśmy spakowani i gotowi do drogi. W swoim plecaku miałam kilka ubrań na zmianę, jedzenie i picie, bandaże na zmianę opatrunku na nodze, a także nektar z ambrozją. Z tego co mi było wiadomo, blada ze strachu Daisy i paląca się do walki Elizabeth miały prawie to samo. Aaron do swojego plecaka dorzucił książki. Nie miałam pojęcia, po co brać książki na misję, ale nie sprzeczałam się z nim na ten temat.
Byłam ubrana w luźny podkoszulek i legginsy, a na nogach miałam buty za kostkę, trochę unieruchamiające mi zranioną nogę. Długie włosy jeszcze raz związałam w warkocz, zdając sobie sprawę, że mogą mi przeszkadzać, jeśli będę musiała walczyć z potworami. Na ręce miałam bransoletkę od taty. Miałam nadzieję, że jeśli uda mi się przetrwać, to właśnie dzięki Egidzie. Na swoje umiejętności nie miałam co liczyć, nie potrafiłam walczyć, tak samo jak władać rzekomą mocą, jaką miałam. Umiałam tylko walnąć kogoś piorunem. Podczas walki, to nie do końca mogło być przydatne, chociaż lepsze to niż nic.
Wyszliśmy z obozu. Dziwnie było znowu przebywać poza jego granicami, chociaż przecież nie minęło znowu tak wiele czasu, odkąd przybyłam do niego. Daisy zbladła jeszcze bardziej, a więc uznałam, że już tutaj nie jest bezpiecznie. I miała rację.
Byliśmy zaledwie pięćset metrów od granicy obozu, kiedy przed nami wyskoczył ogromny jaszczur z dziewięcioma głowami. Hydra.
Nacisnęłam mocniej na bransoletkę. W ciągu sekundy miałam przy sobie Egidę. Zignorowałam ciekawe spojrzenie Elizabeth, która w między czasie dosięgnęła swojego miecza, i chwyciłam za włócznię.
— Nie odcinajcie głów — wtrącił się Aaron. — One odrosną.
— Jakoś mnie to nie przekonało — powiedziała Elizabeth i zaatakowała stworzenie. Postanowiłam nie być gorsza i ruszyłam za nią, unosząc włócznię. Kątem oka zobaczyłam, że Aaron także wyciągnął swój miecz, biegnąc w stronę hydry. Jedynie Daisy została na swoim miejscu, zbyt przerażona, aby cokolwiek zrobić.
Elizabeth odcięła głowę hydrze, a w jej miejsce wyrosły dwie.
— Lizzie! Mówiłem coś! — krzyknął Aaron.
— Nie mogłam się powstrzymać! — odkrzyknęła dziewczyna.
— Nie mogłaś się powstrzymać przed dodatkową szansą na uśmiercenie nas?! — zapytałam.
Elizabeth wzruszyła ramionami, a ja uznałam, że jeśli to nie Daisy zginie pierwsza, będzie to właśnie córka Aresa. O ile wcześniej wszyscy przez nią nie zginiemy.
Wbiłam włócznię w tył hydry, ale spowodowałam tym tylko to, że zwierzę zwróciło na mnie uwagę. Miałam nadzieję, że w między czasie Aaron i Elizabeth zabiją jakoś zwierzę, ale wolałam nie brać tego za pewnik, szczególnie gdy hydra ruszyła na mnie. Po raz kolejny wbiłam w nią włócznię, lecz tym razem odbiłam się, tak jak to robią lekkoatletycy, wykonując skok o tyczce. Jedyne co, to to, że ja zabrałam swoją włócznię razem ze sobą. Wylądowałam na ziemi, czując jak przeszywa mnie ból w kostce. Nie miałam pojęcia, jak wykonałam wcześniejszą rzecz, ale wiedziałam, że nie powtórzę jej już. Noga za bardzo bolała.
Odwróciłam się i zamknęłam oczy, starając skupić. Ostatnio pioruny kupiły mi wystarczająco czasu, abym mogła uciec. Tym razem mogły zrobić to samo. Musiałam tylko jakoś je przywołać...
Od pełnego skupienia rozbolała mnie głowa, ale było warto. Pioruny raz po raz trzaskały z nieba, prosto w hydrę, a ja czułam się coraz słabsza. Krzyknęłam, czując, że dłużej już nie dam rady przywoływać ich. To serio było bardzo wykończające. Otworzyłam oczy, akurat, aby zobaczyć, jak hydra zupełnie znika, po czym zemdlałam.
Wowowowowowowow! :o
OdpowiedzUsuńHariett bohaterką! JEJ *__* Serio, dziś Helen dała popis.
Kiedy ona i Aaron będą razem? Coś tak myślę, że jest zbyt fajnie, żeby było tak na prawdę. Pewnie któryś z nich jest szpiegiem.
Czekam na nexta i zapraszam do głosowania na mnie w ankiecie --> http://sonda.hanzo.pl/sondy,260410,kPYq.html
Pozdrawiam ♥
Sus
A kto powiedział że Hariett i Aaron będą razem? :D
UsuńI znowu komencik szybcik, bo własnie eksploruję Podzamczańskie skałki. Nie żebym w ogóle wiedziała o czym piszę, ale niefassszzzzne :D
OdpowiedzUsuńZeus stracił pamięć O.o
To sprawka Hadesa, ja to mówię! Żadnej tam Hery, phi. Kto mógł mieć taki ot se dostęp do rzeki? No ofc pan podziemi!
I ta cała Lizzy też coś mi śmierdzi xDDDDDDD
Kurdewałe nie mam weny do komentowania, przeprasiam :X
Uciekam w takim razie do licencjata xD
Weny! ♥
Fajnie, rozkręca się ;)
OdpowiedzUsuń