wtorek, 10 maja 2016

3.1 Całuję jajko

     Gdy się obudziłam, wokół mnie było kilkunastu herosów, a także Chejron. Noga nadal mnie bolała, ale wiedziałam, że to tylko przejściowe. Nie miałam czym się przejmować. Ból w końcu minie, noga się zagoi, a ja wrócę do normy. Bardziej martwiłam się tym, że będzie ciężko mi wrócić, bo do domku miałam kawałek. 
     Drzewo, które zmiażdżyło mi nogę, było usunięte na bok. Było idealnie proste w miejscu, gdzie zostało przełamane, co jest dziwne, nawet jak na Obóz Herosów. Nie tak powinno wyglądać przez przypadek urwane drzewo. 
     Powoli usiadłam, a przy mnie, nie wiadomo skąd, znalazł się Aaron. Serce zabiło mi mocniej, a ból przestał już być tak bardzo dokuczliwy.
     — Co tu się stało? — zapytał Chejron.
     — Nie wiem. W jednej chwili drzewo stało na swoim miejscu, a w drugiej miażdżyło moją nogę. Jak to możliwe, Chejronie? Nie było wiatru, aby się przełamało.
     — Nie jest przełamane — wtrącił się Aaron.
     Podejrzewałam, co chce powiedzieć, i wcale mi się to nie podobało. Nie myślałam, że kiedykolwiek do tego dojdzie, a tu jednak...
     — Ktoś próbował mnie zabić — szepnęłam.
     Chejron pokiwał ponuro głową. Wolałabym, żeby zaprzeczył, powiedział, że to z całą pewnością pomyłka, może już ktoś kiedyś przeciął drzewo, i teraz, przez przypadek, ono spadło na mnie, stałam się niewinną ofiarą... On jednak milczał.
     — Kto próbowałby zrobić coś takiego? — zapytał Aaron. 
     Cenatur wpatrywał się we mnie. Jego oczy były nie tylko poważne, lecz także pełne zamyślenia.
     — Z kim ostatnio się pokłóciłaś, Heather?
     Zamyśliłam się. Ostatnią osobą był...
     — Zeus, ale to nie mógł być on!
     — To prawda, widziałem jak rozmawia ze swoją żoną — potwierdził Aaron.
     Okej, tego nie musiał mi mówić. Wystarczyłoby, gdyby powiedział, że był zajęty. Wciąż byłam wściekła, że olał mnie i matkę na rzecz Hery, nie ważne, jak piękna ona była. Z resztą, nawet bez tego wiedziałabym, że to nie on. Ojciec mógłby być na mnie wściekły, ale czułam, że nie zrobiłby czegoś takiego w stosunku do swoich dzieci.
     — Z kim jeszcze byłaś pokłócona, Heather?
     — Przybyłam tutaj wczoraj, jeszcze nie zdążyłam z nikim pokłócić się. 
     Spróbowałam wstać, co musiało wyglądać komicznie, biorąc pod uwagę, że starałam się ograniczyć ruchy poszkodowaną nogą. Skrzywiłam się z bólu, kiedy tylko wyprostowałam nogę. No, tak jakby wyprostowałam, bo miałam ją zgiętą w kolanie.
     — Pomogę ci — zaproponował Aaron.
     Pewnie odmówiłabym, mówiąc, że dam sobie radę, ale on był tak przystojny, że zrobiłabym prawie wszystko, żeby tylko przebywać z nim chwilę sam na sam.
     Założyłam moją jedną rękę na jego ramię, a on objął mnie w talii. Miał duże, ciepłe ręce. Zapragnęłam, aby nigdy mnie nie puszczał, chociaż wiedziałam, że to niemożliwe. Szkoda. 
     Ruszyliśmy w stronę domków. Przechodząc obok stołów, gdzie wciąż byli bogowie i herosi, zauważyłam, że Zeus rozmawia z Thalią. Widząc nas, oboje szybko podeszli do mnie, nawet nie patrząc na siebie. Jacy zgodni.
     — Co się stało? — zapytała Thalia. 
     Przystanęłam, a Aaron wraz ze mną. Chwila przerwy dobrze mi zrobiła, bo byłam cała spocona z wysiłku. 
     — Długa historia — wydyszałam. 
     — Ja jej pomogę — zwróciła się Thalia do Aarona. Podziękowałam chłopakowi za pomoc i zarzuciłam rękę na szyję siostry.
     — Daj spokój, dałabym sobie radę sama — wyszeptałam, kiedy tylko Aaron oddalił się wystarczająco daleko. 
     Thalia uśmiechnęła się, wiedząc, o co mi chodzi.
     — Teraz stwarzaj pozory, że rzeczywiście sama nie dasz rady chodzić.
     — Heather — zagrzmiał Zeus — nadal czekam na wyjaśnienia.
     — Nie ma o czym mówić — mruknęłam, ruszając dalej. Do domku nie było daleko, raptem kilka metrów. — Drzewo na mnie spadło.
    —  Drzewa nie spadają same, bez powodu — zauważył ojciec. O, jaki on mądry. Już wiem, czemu to najważniejszy z bogów. Jego mądrość... Ona pobija na głowę wszystkich.
     — Nie powiedziałam, że same.
     — Ktoś próbował zabić cię? — zapytała Thalia.
     — Na to wygląda. 
     — Komu jeszcze coś nawyrzucałaś, Heather? — zapytał Zeus lekko znudzonym tonem, jakby to było oczywiste, że każdemu mówię co o nim myślę. 
     — Nikomu. Nie miałam czasu, żeby to zrobić. 
     — Na pewno?
     Przystanęłam. Zawsze, kiedy go obrażałam, słyszał to i wystrzelał pioruny, ale nie słyszał moich rozmów z innymi?! 
     — Nie miałam na to czasu! Pokłóciłam się tylko z Clarisse, ale...
     Zamarłam. Dziewczyna obiecała mi śmierć, ale czy rzeczywiście byłaby do tego zdolna?
     — Clarisse, ta z domku Aresa? — dopytywała Thalia.
     — Nie wiem, z kogo domku. Zdążyłam się tylko dowiedzieć, jak ma na imię. 
     — I zdążyłaś się z nią pokłócić — dopowiedział Zeus.
     — Wkurzyła mnie!
     — Clarisse nie zrobiłaby tego — powiedziała moja siostra. 
     Doszliśmy do domku. Ojciec otworzył nam drzwi, a ja usiadłam na łóżku, cicho przy tym jęcząc. Ból ani trochę nie stawał się lżejszy, a nawet po tym spacerku było jeszcze gorzej. 
     Oparłam się o ścianę, przy której było moje łóżko. Nagle wydawało się, że w pomieszczeniu jest strasznie gorąco, pewnie przez wysiłek, jaki musiałam włożyć aby dojść tutaj.
     — Komu jeszcze naraziłaś się, Heather? — dociekał Zeus.
     — Mówię ci, że nie miałam na to czasu! Wczoraj pół dnia przespałam, wyszłam dopiero na kolację i wróciłam w środku nocy. A dzisiaj wyszłam kilka godzin przed kolacją.
     Ktoś zapukał, po czym do środka wszedł Chejron. 
     — Jak noga, Heather? — zapytał, podchodząc do mnie z apteczką i biorąc się za opatrywanie nogi.
     — Nic mi nie będzie.
     — Jak to się stało, Chejronie? — zapytał Zeus.
     — Sam chciałbym to wiedzieć. Wygląda na to, że ktoś obawia się Heather.
     W pierwszej sekundzie myślałam, że się przesłyszałam. Mnie? Przecież ja byłam nie groźna. Jedyne co potrafiłam, to wkurzać ludzi (i bogów właściwie też) oraz porazić kogoś piorunem, jak już byłam naprawdę wściekła, co w sumie i tak odbywało się poza moją kontrolą.
     — Dlaczego ktoś miałby obawiać się mnie? — zapytałam.
     — Bo jesteś potężna — odpowiedział Zeus.
     — Musiała nastąpić jakaś pomyłka. Nie jestem potężna.
     — Każde dziecko Wielkiej Trójki jest.
     — I dlatego ktoś miałby zabijać Heather? — Zdziwiła się Thalia.
     Zeus i Chejron popatrzyli na siebie, nic nie mówiąc. Zmarszczyłam brwi.
     — Czego nam nie mówicie? — zapytałam.
     — Nic, czym powinnyście się przejmować — odpowiedział szybko Zeus.
     Czyżby? Ktoś właśnie próbował mnie zabić. W tym momencie wszystko mogło mieć znaczenie. Poza tym, nagle znalazł się najlepszy na świecie ojciec, próbujący chronić swoje dzieci przed złem. Gdzie był kiedy się urodziłam i zostałam sama z matką?!
     — Nikomu nie mówcie o tym. Bądź uważna, Heather. Atak może nastąpić w każdej chwili. Ja i Hera spróbujemy się rozejrzeć na Olimpie — powiedział Zeus.
     — Myślisz, że może to być któryś z bogów? — Zdziwiłam się.  
     — Jesteś potężna, Heather. Może pragnąć cię zniszczyć każdy. 
     Zabrzmiało to na tyle groźnie, abym wystraszyła się.
     — Czego mi nie mówisz, tato? — zapytałam szeptem.
     Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że nazwałam go ojcem w rozmowie z nim. Szczerze mówiąc... Spodobało mi się. Oczywiście, żal do niego nie minął, wciąż byłam wściekła, ale teraz, kiedy mogłam nazwać kogoś moim tatą, było to dziwne i przyjemne uczucie zarazem. 
     — Muszę iść. Powinienem być z innymi. — Zeus zignorował moje pytanie.
     No jasne, powinieneś być z każdym, tylko nie ze swoimi córkami, pomyślałam. 
     Ojciec wyszedł, zostawiając mnie i Thalię z Chejronem. Poczekałam, aż bóg oddali się wystarczająco od domku, żeby nie słyszeć moich słów. W między czasie centaur skończył opatrywać mi nogę.
     — Powiedział, że rozglądnie się wraz z Herą na Olimpie. Jestem nieślubnym dzieckiem jej męża, nie powinna mnie nienawidzić, zamiast robić dochodzenie, kto próbuje mnie zabić?
     — Nikt nie powiedział, że pomoże — zauważył Chejron, kierując się do wyjścia.
     — Ale Zeus powiedział...
     — ... że rozglądnie się wraz z Herą. Jego żona może nie mówić mu wszystkiego — przerwała mi Thalia.
     Centaur wyszedł, a chwilę po nim Thalia, uznając, że chce porozmawiać z Artemidą. Pomyślałam, że w takim razie położę się i być może prześpię, żeby tylko przez chwilę nie czuć bólu w nodze, jednak kilka minut po tym jak zamknęłam oczy, rozległo się pukanie do drzwi. Zawołałam krótkie "proszę", zirytowana, że ktoś próbuje mi przeszkodzić w spaniu, po czym usiadłam. Nogę miałam wyprostowaną na łóżku. Starałam się nią w ogóle nie ruszać.
     Do środka weszła chyba najpiękniejsza kobieta na świecie. Była ładniejsza od mojej matki o nieskończoną ilość razy. To ona szła obok Zeusa, kiedy pojawili się w obozie. Była to Hera.
     Postanowiłam, że będę miła. Nie chciałam mieć dodatkowo wroga w żonie ojca. Wystarczył mi ktoś, o kim nie miałam pojęcia.
     — Jak się czujesz, Heather? — zapytała, podchodząc bliżej.
     — Dobrze, dziękuję... Przepraszam, ale nie dam rady wstać. — Posłałam jej niepewny uśmiech.
     Kiwnęła głową. 
     — Zeus powiedział mi o tym, co się stało.
     A więc o to chodziło! Przyszła tutaj na przeszpiegi, czy warto mi pomagać ustalić, kto próbował mnie zabić. Pewnie chciała posłuszeństwa wobec siebie. Uznałam, że jeśli rzeczywiście chce tego, to niech ma, a przynajmniej z pozorów.
     Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć, a więc milczałam, wpatrując się w królową bogów.
     — Kiedy wczoraj mój mąż przyznał się do ciebie — zaczęła, a ja poczułam strach — byłam wściekła na niego. Nie chodziło o to, że jestem do ciebie uprzedzona, lecz o jego zdradę. Powinnaś rozumieć. 
     — Tak. Też nie chciałabym, aby mąż mnie zdradzał — zgodziłam się szczerze, nie mając pojęcia do czego Hera zmierza. Obawiałam się, że jej wizyta tutaj nie wróży nic dobrego.
     — No właśnie. Przyznam, że nadal jestem na niego zła. Ale kiedy powiedział mi, co się stało... Zamierzam pomóc dowiedzieć się, kto pragnie twojej śmierci.
     — Dziękuję, to bardzo miłe.
     Przeszywający wzrok Hery sprawił, że natychmiast zamilkłam. Z resztą, nie miałam pojęcia, co jeszcze mogłabym jej powiedzieć. Po raz pierwszy od dawna brakowało mi przy kimś słów. Być może dlatego, że czułam potęgę królowej bogów, bardziej niż Zeusa. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli rozzłoszczę ojca, prawdopodobnie i tak mi nic nie będzie. Za to jeśli wkurzyłabym jego żonę... No cóż, wystarczyło mi, że już ktoś próbował mnie zabić. Ta osoba nie potrzebowała sojuszników.
     Hera splotła dłonie, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
     — Muszę już iść. Och, zapomniałabym. Twój ojciec poprosił mnie o przekazanie, że jeszcze do ciebie przyjdzie.
     Kiwnęłam głową, po czym patrzyłam, jak bogini odchodzi.
     Wow. Zeus naprawdę wciągnął się w znalezienie tego, kto chciał mojej śmierci. Nawet poprosił o pomoc swoją wściekłą żonę. On chyba rzeczywiście się stara... Nie, on miał mnie gdzieś przez dwanaście lat. Moje słowa, wbrew temu, co mówił, zrobiły na nim wrażenie. Przemyślał to, i postanowił nagle zostać super tatą. 
     Miałam mieszane uczucia co do ojca. Nie chciało mi się wierzyć, że po tych wszystkich latach nie jest jednak taki zły, jak się wydawał być. Z drugiej strony, każdy zasługuje na drugą szansę...

* * *
Wiem, zaczęło robić się ciekawie i tu bam... Ciekawe zniknęło. Jeśli to was pocieszy, to już nie długo przejdę do faktycznej akcji :D

2 komentarze:

  1. Hej, hej, hej!

    "— Drzewa nie spadają same, bez powodu — zauważył ojciec. O, jaki on mądry. Już wiem, czemu to najważniejszy z bogów. Jego mądrość... Ona pobija na głowę wszystkich." - Zeus jak zwykle rozwala - pozdro z podłogi

    "— Daj spokój, dałabym sobie radę sama — wyszeptałam, kiedy tylko Aaron oddalił się wystarczająco daleko.
    Thalia uśmiechnęła się, wiedząc, o co mi chodzi.
    — Teraz stwarzaj pozory, że rzeczywiście sama nie dasz rady chodzić." - podryw wersja Heather (wspominałam, że to imięjest beautiful?)

    Wołają mnie, więc ten komentarz będzie krótki - ogólnie spoko, czekam na nexta z niecierpliwością!

    Głupia krowa Hera.

    Całuję

    Susan ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu Hera jest miła? TO JEST PODEJRZANE! TO SPISEK!

    Aaron chciał pomócz. Taki romantyk i maczo :D

    Zaczynam uwielbiać sismance między Thalią i Heather xD

    Wszystko tak przed tą Heather ukrywają, drugi dzień w obozie, ktoś ją chce zabić, a dalej nie wie przed kim mogłaby się bronić... Chejron i Zeus mogliby se dać siana XD

    Podobał mi się ten kawałek o tym, kiedy Heather rozkminia nad nazwaniem Zeusa "tatą". Bardzo to było uczuciowe :)

    Mój komentarz dziś ssie, ale latałam od 10 rano po bibliotekach i pisałam licencjaty.. więc umieram na przegrzanie mózgu, soł.. musisz mi wybaczyć :<

    Weny! ♥

    OdpowiedzUsuń

©ZaulaAveline