Przeczuwałam, że coś jest nie tak, że świat jest inny niż nam mówiono. Zdawałam sobie sprawę, że jest kilkoro ludzi, którzy zachowują się inaczej. To znaczy, są bardziej... drażliwi. Tak, to z pewnością. Mają problemy z czytaniem. Wykonują gwałtowne ruchy. Nie widziałam wiele takich ludzi, raptem kilku. I cieszyłam się z tego, bo to oznaczało, że nie jestem sama. Są tacy jak ja.
Nie raz myślałam o tym. Zastanawiałam się: "co jeśli to prawda?". Szybko zmieniałam, albo raczej starałam się przemienić, tor moich myśli. Byłam przerażona myślą, że staję się szalona. Na moim miejscu każdy miałby takie obawy.
Matka paplała bez przerwy, ale nie słuchałam jej. Po głowie krążyło mi jedno słowo: heros. Dźwięczało, zanosiło się echem, tylko po to, żeby zamilczeć i po chwili od nowa rozbrzmieć.
W jednej chwili oblał mnie zimny pot. Zrobiło mi się słabo, prawdopodobnie przez zdenerwowanie, które towarzyszyło mi, odkąd tylko mama zaczęła wszystko mi wyjaśniać. Albo żartować.
No bo wyobrażacie to sobie? Ja heroską? Pół człowiekiem, pół bogiem? Córką greckiego boga i śmiertelniczki? Ale z drugiej strony już dawno coś podejrzewałam.
— Przestań! — krzyknęłam w końcu. — Przestań kłamać!
Nie pamiętam, co było dalej. Mam lukę w pamięci. Być może zemdlałam. Tak czy siak, potem siedziałam na fotelu w małym, skromnym salonie. W ręku trzymałam kubek z wodą. Na drugim fotelu siedziała matka. Szczerze jej nienawidziłam, ale zawsze podziwiałam jej urodę. Miała brązowe włosy do ramion, niebieskie oczy, migdałową karnację i dołeczki w policzkach. Po części odziedziczyłam wygląd po niej. Różnica jest taka, że ja mam czarne włosy do pasa i szare oczy, a moja skóra jest blada.
— Kłamiesz — szepnęłam.
Siedziałam ze spuszczoną głową, a ręce trzęsły mi się. Nie chciałam wierzyć matce.
Ale jednak robiłam to. Nie zamierzałam, nie w tej chwili, przyznać się, że uwierzyłam jej w tej kwestii. Od lat podejrzewałam, że coś jest nie tak. Widywałam potwory. Zawsze wtedy uciekałam (i udawało się, o dziwo), a po ochłonięciu wmawiałam sobie, że to tylko moje zwidy. Nic nie mówiłam o tym matce, rzecz jasna. Ona zawsze dbała tylko o siebie.
Dzisiaj było inaczej. Zostałyśmy zaatakowane przez potwora, obie. Hydra. Byłam wystraszona, co chyba było normalne. Starałam się walczyć. Rzucałam w to czym się dało. W końcu stało się coś... dziwnego. Z nieba wystrzelił piorun i trzasnął hydrę. Ta rozpadła się w popiół. Byłam wyczerpana, przestraszona i zdziwiona. Uznałam, że to wszystko to zwidy. Chciałam upewnić się, że tak jest, aby mama potwierdziła, że mam za dużą wyobraźnię. Ale ona nie stała za mną. Uciekła, kiedy tylko zobaczyła hydrę. Zostawiła mnie samą. Poczułam się samotna, a chwilę potem zamieniło się to w złość.
Wróciłam do domu. Matka już tam była. Stała w kuchni, cała drżąc.
— Musimy porozmawiać — oznajmiła, co zdarzało się u niej bardzo rzadko. Zazwyczaj nie dialogowałyśmy.
Nie miałam ochoty na to, ale zanim zdążyłam zaprotestować, matka powiedziała mi, że jestem heroską. Tego było za dużo. Najpierw atak Hydry, który mnie osłabił, potem ucieczka matki, zamiast pomocy, a teraz to...
— Jaki miałabym cel? — zapytała matka.
— Chcesz sobie zrobić żart.
Mama spojrzała na mnie współczująco, jakby ubolewała nad moją głupotą. Może rzeczywiście tak było. Chciałam się o to spytać, lecz uznałam, iż nie mam na to ochoty. Już wystarczy, że powiedziała to, co powiedziała.
Powoli wstałam, nie zamierzając przebywać w jednym pomieszczeniu z matką. Właściwie to najchętniej uciekłabym z domu, ale tego dnia nie miałam już siły. Musiało to poczekać do jutra, kiedy to będę miała więcej energii.
— Zapewniam cię, że to nie jest żart. Nie mam powodu, aby to robić.
Spojrzałam na mamę obojętnie. W tym momencie miałam już wszystko gdzieś.
— No dobra. To może mi powiesz, który bóg jest moim ojcem?
Matka spuściła wzrok, milcząc. Muszę przyznać, że brak odpowiedzi trochę mnie zasmucił. Pragnęłam wiedzieć, kim jest mój ojciec, nawet jeśli nie do końca znałam mitologię. Co prawda, znałam tylko trzech bogów: Zeusa, boga nieba oraz wszystkich ludzi; Posejdona, boga mórz i oceanów; Hadesa, pana świata podziemnego, boga umarłych, ale od czego jest Internet? Zawsze mogłam dowiedzieć się kilku rzeczy na temat tatuśka. Chociaż czy można nazwać ojcem człowieka, którego się nie zna, który tylko cię spłodził? Nie, raczej nie. W skrócie – ja nie mam ojca. Matki też, bo miała mnie gdzieś przez całe życie.
— Świetnie — mruknęłam.
Odwróciłam się tyłem do matki, powoli idąc do swojego pokoju.
— Gdzie idziesz, Heather?
— A gdzie mogę iść?! Oczywiście, że do swojego pokoju!
— Spakuj kilka najpotrzebniejszych rzeczy.
To mnie zdziwiło. Zatrzymałam się, odwróciłam i spojrzałam prosto w jej niebieskie oczy. Nie byłam najlepsza w odczytywaniu nastrojów ludzi po ich mimice, a więc najzwyczajniej w świecie nie miałam pojęcia, o co może chodzić matce.
— Po co?
Kobieta schyliła głowę, jakby była lekko zawstydzona.
— Musisz wyjechać. Pilnie.
Zamurowało mnie. Czy ona właśnie wyrzuciła mnie z domu?! Własna matka?! Świetnie! Lepsi rodzice nie mogli mi się trafić! Ojciec – status: nieznany. Matka – status: nie chce widzieć własnej córki na oczy. Któż nie chciałby tak mieć?! Wspaniałe życie!
Wkurzona poszłam do swojego pokoju, wyciągnęłam torbę i spakowałam kilka rzeczy. To tyle z odpoczynku. Ciekawe, gdzie, według niej, miałam teraz pójść?! Nie, ją nie obchodziło gdzie pójdę. Dla niej liczyła się tylko ona. Miała mnie gdzieś. Tak właściwie to czego innego mogłam się spodziewać?! Na co ja liczyłam?! Powinnam być przyzwyczajona do takich samolubnych zachowań!
Ale nie, najwidoczniej nie byłam. Nie tylko wściekłam się, ale także zasmuciłam. Czułam się tak, jakby moje serce było szklanką, którą rozbito, po czym wszystkie kawałki zostały sklejone, i takie już włożone na miejsce. W tym momencie zdawałam się być szmacianą lalką, albo samochodzikiem resorowym, porzuconymi, gdy się tylko znudziły. Urodzona, niby odchowana, a potem porzucona. Plusem było to, że nie znałam ojca – nie mógł mnie zawieść. Chociaż wątpiłam, że mógłby mnie bardziej rozczarować od matki. No cóż, myliłam się.
— Heather — usłyszałam cichy szept matki.
Odwróciłam się błyskawicznie, tracąc panowanie nad sobą.
— Wyjdź stąd! — krzyknęłam, zapominając, że za kilka minut to nie będzie już mój pokój. — Nie chcę cię widzieć na oczy!
— Nie będziesz musiała. Za chwilę przyjdzie ktoś po ciebie. Satyr. Zaprowadzi cię do obozu dla takich jak ty.
Widziałam jej zawód, kiedy mówiła „takich jak ty”. Musiało ją bardzo boleć, że nie jestem zwykłym człowiekiem, jak inni, lecz w moich żyłach płynie także krew boga.
— Sama sobie dam radę!
Nie dałabym. Ale ona nie musiała o tym wiedzieć.
Ktoś zapukał do drzwi. Matka poszła otworzyć, a po chwili weszła do mojego pokoju z chłopakiem o ciemnych, gęstych włosach, z delikatnym zarostem, pryszczami i mającego problem z chodzeniem.
No no :) Zapowiada się ciekawie, nie powiem :)
OdpowiedzUsuńNie zauważyłam błędów, a styl pisania masz świetny. *chylę głowę* Kto jest jej ojcem? Hades - w końcu wygląda trochę Hadesowato, a może Zeus - w końcu obronił ich piorun. A może ktoś inny, bo czemu nie?
Czekam na nexta i pozdrawiam
Susan ♥
thestoryofnewgeneration.blogspot.com
internetowypamietniksusan.blogspot.com
Zaciekawiłaś mnie, nie powiem. Twój styl pisania bardzo mi się podoba, właśnie tak chciałabym pisać.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział. :)
Weny, Infinity00017.
Widzę kogoś nowego! Widzę kogoś nowego! ale jazda^^
OdpowiedzUsuńHeather to takie ładne imię. Zawsze mi się podobało. I kojarzy mi się z pogodą. Ciemnym, burzowym niebem, rozświetlanym jasnymi błyskawicami i siekającym deszczem. Dlatego stawiałabym na zeusosiątko. Chociaż pewnie się mylę xD
Styl jest miękki (cholera, ale określenie XD ale sama nie wiem czemu mi to na myśl przyszło). Chociaż czasem pojawiają się zdania, które zakłócają płynność tekstu... np.:
"W końcu każdy na moim miejscu pomyślałby to." Lepiej by brzmiało np.: "Na moim miejscu każdy by tak pomyślał". Sama nie wiem co Ci doradzić, żeby wyłapać takie kwiatki. Beta, bądź czytanie rozdziału na spokojnie, w kilka godzin lub nawet dni po jego napisaniu mogłoby pomóc. Chociaż nie zawsze da się to wyłapać, sama po sobie wiem xD
Druga rzecz, która mnie uderzyła, to stado niepotrzebnych przecinków, ale jak zawsze powtarzam, interpunkcja ssie, więc się nie czepiam xD I ten... jak piszesz w wordzie i sprawdzasz tam pisownie, nie zawsze warto się sugerować proponowanym przez niego rozwiązaniom interpunkcyjnym XD
A teraz coś fajnego. Skupiasz się na opisywaniu uczuć! Szaleję z radości! Uwielbiam znęcanie się emocjonalnie nad bohaterami </3
Więc no generalnie to ja sobie zaobserwuje i poczekam na rozwój sytuacji. (uprzedzam, że komentarze nie pojawiają się od razu pod postami, a przynajmniej teraz, bo jestem w toku pisania pracy licencjackiej, więc wiesz... czas to dla mnie... no może nie pieniądz, ale coś cennego xD)
Pozdrawiam i życzę weńska! ♥
______________
*chamska reklama, bo nie widzę spamownika*
http://vis-vim-vi-pellit.blogspot.com/
Jeżeli masz ochotę i jesteś osobą potrafiącą przęłknąć tony chaosu, przygód męsko-meskich i szczyptę wulgarnego języka to zapraszam do mnie.
Piszę w tym samym fandomie :)
Hm... :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się fajnie.:3
Na razienie wiele zrozumiałam, poza tym, że Heather widzi potwory, ma ojca gdzieś tam i matka się jej z domu pozbywa. xD Ale mam jeszcze trochę rozdziałów przed sobą, więc niedługo to ogarnę. Rzuciło i się w oczy kilka błędów:
"Nie widziałam wiele takich ludzi, raptem kilka" - powinno być "Nie widziałam wielu takich ludzi, raptem kilkoro."
"Nie raz myślałam o tym" - Szyk zdania trochę dziwny, lepiej brzmi "Nie raz o tym myślałam".
"Szybko zmieniałam, albo raczej starałam się przemienić, tor moich myśli. Byłam przerażona myślą, że staję się szalona. Na moim miejscu każdy pomyślałby to." - tutaj dużo razy powtarzasz słowo "myśleć" Powinnaś poszukać jakiegoś synonimu. Poza tym szyk ostatniego zdania niepoprawny :"Na moim miejscu każdy by to pomyślał/każdy by tak pomyślał".
To tyle. :)
Pozdrawiam!
Moja kochana...
OdpowiedzUsuńJak obiecałam, JESTEM. I niestety jestem także osobą, która ma parę "ale" niemal zawsze. Przepraszam, ale uprzedzałam, że podejdę sceptycznie do twojej twórczości.
Nie będę komentowała wszystkich rozdziałów, gdyż czytam je sobie na czytniku, gdzie nie mam możliwości komentowania, a chcę być na bieżąco. Bo ponad 14 rozdziałów to dużo i wiele się mogło zmienić w twoim pisaniu, a nie chcę rzucać jakimiś wadami, jeśli wyeliminowałaś je międzyczasie.
Jednak mam takie pytanie, uwagę. Czy tu nie powinno być jakiegoś prologu. Ok, zaczyna się ok, ale w pierwszej chwili miałam wrażenie, że nie wiem, co się tak naprawdę dzieje. Brakowało miu właśnie tego ataku tego stwora. I a) ja coś pominęłam b) ty po prostu tego nie napisałaś.
Pozdrawiam :)
Cześć ;)
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj po jakimś komentarzu, który gdzieś zostawiłaś i postanowiłam przeczytać. Na razie tylko tyle, bo na tyle pozwolił mi czas.
Zawsze mam problem z komentowaniem prologu/rozdziału 1, bo mało wiem i mam mało wniosków. Także mój komentarz pewnie nie będzie zbyt rozległy :D
Spodobało mi się to jak przedstawiłaś relacje matki i córki. Zastanawiam się czy zachowanie matki wynika z tego, że nie kocha swojego dziecka, czy z jakiegoś strachu o to, że dziewczyna nie jest człowiekiem. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach będzie nieco więcej o matce, bo jej zachowanie jest naprawdę intrygujące.
Podobał mi się też sposób w jaki przedstawiłaś złość dziewczyny na wszystko, co ją spotyka. I zrobiło mi się nawet trochę żal, że nagle została ze wszystkim kompletnie sama. Matka ją wyrzuciła, ona sama dowiedziała się o tym, że nie jest człowiekiem i do tego wszystkiego jeszcze ma iść do "takich jak ona". Bez wsparcia, bez ciepłego słowa, bez pewności, że wszystko się ułoży. Jej sytuacja jest... smutna. A ja lubię takie emocjonalne wstępy :D
Pozdrawiam serdecznie! ;*
Nie widzę spamu, więc nie będę się reklamować, ale też piszę opowiadanie i byłoby mi bardzo miło, jakbyś zajrzała;)
zwycieze.blogspot.com