niedziela, 11 września 2016

Rozdział 2

     Heather przemierzała Obóz pewnym krokiem. Kiedyś, kiedy pierwszy raz przybyła w to miejsce, była zachwycona wszystkim, co tutaj spotkała. W tym momencie było zupełnie na odwrót. Ani trochę nie cieszyła się, że przybyła do Obozu. Ciekawość oraz piękność tego miejsca sprawiły, że była podekscytowana i żądna wrażeń związanych z tym miejscem; aktualnie wszystko to zniknęło. Wiedziała, co się robi w tym obozie i myśl, że ma to przeżywać od nowa, nie pocieszała ją. Otuchy dodawał jej fakt, że w każdej chwili mogła wrócić do domu. Ewentualnie uciec.
     Dziewczyna nie zwracała uwagi na obozowiczów, którzy przyglądali się jej. Szła wyprostowana z wysoko uniesioną głową, patrząc tylko przed siebie. Próbowała olać spojrzenia typu „o, wróciła!” ze strony osób, które były tutaj od minimum pięciu lat, oraz „kim ona jest?” ze strony nowszych obozowiczów.
     Aaron szedł trzy kroki przed Heather. Odrobinę przypominało to prywatną, jednoosobową eskortę. To wzbudzało dodatkowe zainteresowanie. Starsi chcieli wiedzieć, dlaczego córka Pana Niebios nie idzie sama do Wielkiego Domu, w końcu już kiedyś tutaj była i znała drogę, a nowych ciekawiła dziewczyna. Jak się nazywa? Kto jest jej boskim rodzicem?
     W końcu dotarli do Wielkiego Domu. Chejron i Dionizos siedzieli na werandzie, grając w karty. Wszystko wyglądało tak jak pięć lat temu, kiedy to Heather usiadła obok nich pierwszy raz. Ale tym razem było inaczej. Heather nie miała dwunastu lat, lecz siedemnaście. Nie była zdezorientowana i wściekła tym, kim jest jej ojciec, ale zła, że Zeus postanowił zabawić się jej uczuciami oraz skołowana tą całą sytuacją z Ajakosem. Nie była tutaj całkowicie obca jak przed pięcioma laty, pamiętała kilka osób. Temat bogów przestał być jej zupełnie nieznany. Wiedziała, że nie wszystko jest dopuszczalne z Dionizosem, który bardzo chciał się jej pozbyć, i chociaż to on był dyrektorem, to bardziej obozowiczami opiekował się Chejron.
     — To znowu ty, Harriet? — Dionizos nadąsał się na sam widok Heather.
     Dziewczyna postanowiła zrezygnować z przypominania dyrektorowi, jak naprawdę ma na imię. Podejrzewała, że robił to specjalnie, żeby ją zdenerwować. Trochę za późno. Dzięki Zeusowi miała maksymalnie podniesione ciśnienie.
     — Pana też miło wiedzieć — mruknęła. — Chejronie.
     Usiadła obok nich. Aaron wciąż stał przy werandzie, jakby oczekując na rozkazy. Ku zdziwieniu Heather, szybko nastąpiły.
     — Aaronie, znajdź Percy'ego — poprosił Chejron. — Niech tutaj szybko przyjdzie.
     Aaron skinął głową i odszedł od nich, zmierzając w kierunku domków. Heather odprowadziła go wzrokiem, uświadamiając sobie, jak wiele ma pytań. Spojrzawszy na Chejrona, uniosła brwi.
     — Percy?
     — Zaraz wszystkiego się dowiesz.
     Twarz Chejrona nie zdradzała zupełnie nic, ku zirytowaniu dziewczyny. Co miał Percy do Ajakosa?! Dziecko Posejdona i dziecko Zeusa. Oprócz pokrewieństwa ojców, nic więcej.
     Heather spojrzała na Dionizosa. Ten nic się nie zmienił. Wciąż niski mężczyzna z brzuszkiem i z czarnymi włosami.
     — Co? — zapytał, widząc, że nastolatka przygląda się mu.
     — Nic.
     Dziewczyna poczuła ból głowy. Wypity alkohol dawał się we znaki. Świetnie. Jeszcze tego jej brakowało. Nie dość, że przebywała w miejscu, w którym w ogóle nie miała ochoty być, teleportował ją irytujący ojciec, a pod Wielki Dom eskortował ją chłopak, w którym była zauroczona, to jeszcze ten cholerny ból.
     Panowała cisza. Dionizos i Chejron kontynuowali grę, podczas gdy dziewczyna, bliska uśnięcia, przyglądała się temu. Kiedy w końcu zakończyli rundę, Heather spała. Głowę miała opartą o drewnianą balustradę, a ręce założone na piersi. Dziwna poza do spania, pomyślał Dionizos.
     — Aaron długo nie wraca z Percym. Pójdę ich poszukać — rzucił Chejron do boga, który tylko wzruszył ramionami.
     Stukanie kopyt obudziło Heather. Poderwała się, rozglądając niepewnie. Dionizos uśmiechnął się złośliwie.
     — Co jest, Consalide, przyśnił ci się koszmar?
     — Nie wiem co jest bardziej dziwne: to, że pamięta pan moje nazwisko, czy to, że interesuje się pan moimi snami.
     — Za dużo sobie wyobrażasz, dziewczyno.
     Heather nachyliła się bliżej do Dionizosa.
     — Ma pan jakieś wino do dania? Albo piwo? Cokolwiek.
     Jeśli miała czymś leczyć kaca, który zapowiadał się, alkohol był najlepszą opcją. Niestety, Zeus nie pozwolił jej spakować się, zanim cokolwiek powiedziała, teleportował ich, a więc nie mogła zabrać ze sobą chociażby puszki piwa. Musiała zdobyć trunek w inny sposób. A kto inny mógł go załatwić niż bóg wina? Zakładała także opcję opuszczenia obozu, jednak musiała się upewnić, że w razie czego nie zabraknie jej alkoholu.
     — Dlaczego miałbym ci pomagać? Poza tym, alkohol jest zabroniony w Obozie.
     — Gdyby tylko Zeus pozwolił na to, pan też piłby tutaj! — Mężczyzna wzruszył ramionami. – Skoro pyta pan o powód częstowania mnie alkoholem, to jest on taki: Pan da alkohol, a ja panu spokój. Co pan powie na to, Panie D.?
     Dionizos zastanowił się. Rzeczywiście, wydawało się to być kuszące. Spokój od jednej małolaty, już na zawsze, za butelkę wina raz na jakiś czas? Opłacało się jak mało co. Nawet wydawało się to zbyt piękne, aby być prawdziwe. Chyba że...
     — Zeus dodałby mi dodatkowo tysiąc lat kary za podawanie ci alkoholu.
     — Szanowny tatusiek nie dowie się o tym.
     — Nawet nie będziemy wiedzieć, czy wie.
     — Damy radę. Chyba pan nie tchórzy?
     Dionizos namyślił się.
     — A więc spokój za wino?
     — Dokładnie.
     — Zgoda.
     Zapanowała cisza. Heather oparła głowę o barierkę, ciesząc się, że jeśli tu zostanie, to przynajmniej będzie miała zaopatrzenie alkoholu. Zawsze to coś. Przymknęła oczy, czując zmęczenie. Wiedziała, że i tak zostanie obudzona, gdy tylko Chejron wróci, jednak była zbyt śpiąca, aby się przejmować tym. Pragnęła tylko kilkunastu minut snu...
     Nie musiała długo czekać na powrót centaura. Ledwo zasnęła, otulona odległymi śmiechami oraz rozmowami obozowiczów, a już usłyszała stukot kopyt oraz kroki. Otworzyła oczy. Percy właśnie siadał obok niej, a Chejron na swoim wózku inwalidzkim. Krótko przywitała się z synem Pana Mórz. Patrząc na niego, przypomniał jej się moment, kiedy dowiedziała się o śmierci Elizabeth, a także cały pobyt na Olimpie.
     Czy ja nigdy od tego się nie uwolnię?!, pomyślała. Była wściekła sama na siebie. Cały czas rozpamiętywała przeszłość, a jednocześnie próbowała o niej zapomnieć. Co z nią było nie tak?! Połowa ludzi na świecie przeżywała traumę, a pomimo tego udawało im się normalnie żyć i zapomnieć o tym, przynajmniej do pewnego stopnia. Tylko nie ona! Ciągle żyła przeszłością, jak jakaś idiotka, nie potrafiąc tego zmienić.
     — O co chodzi, Chejronie? — zapytał Percy.
     — Co ci powiedział Zeus, Heather?
     — Niewiele — mruknęła. Informację, że głównie się kłócili, zostawiła dla siebie. — Wspomniał o jakimś Ajakosie, jego synu, i ciągle powtarzał, że sama nie poradzę sobie z nim, bo jest niesamowicie potężny. Jakoś nic więcej nie chciał powiedzieć. Co ma z tym wspólnego Percy? — Ponownie zadała pytanie, które krążyło jej po głowie, odkąd tylko Chejron kazał Aaronowi przyprowadzić syna Posejdona.
     Centaur wydawał się pogrążyć myślami gdzieś daleko, jednocześnie robiąc krótką przerwę. Panowała cisza, w czasie której Heather i Percy niecierpliwie czekali aż ktoś im wyjaśni o co chodzi. W końcu Chejron wrócił do nich.
     — Twoja matka, Heather, nie jest zwykłą śmiertelniczką.
     — Wiem. Jest kobietą, która ma dziecko z bogiem. Co w tym zwykłego? I co to ma wspólnego z Ajakosem i Percym?
     — Kiedy twoja matka dowiedziała się, kim jest twój ojciec, skontaktowała się ze swoją matką. Chciała oznajmić jej, że zostanie babcią.
     Heather zamyśliła się. Babcia? Nigdy jej nie poznała. Właściwie to nikogo z rodziny od strony matki. Nawet o nikim nie słyszała. Jej mama była głucha na prośby córki o opowiedzeniu coś o rodzinie. O ojcu także. Chociaż... Czy ona sama przyznałaby się córce czy synu, że jej lub jego ojciec to bóg?
     — Adelaide nie kryła przed swoją matką, kim jest ojciec jej dziecka — kontynuował Chejron. Koniec pieprzenia się, pomyślała Heather. Czas przejść do końca, w którym będzie wyjaśnienie.
     — Po co opowiadasz nam to, Chejronie? — zapytała. — Nie możesz przejść do sedna?
    Centaur pokazał cierpliwość.
     — Moje dziecko, prosiłaś mnie o wytłumaczenie, co tu robi Percy. Bądź cierpliwa.
     Heather założyła ręce na piersi. Irytowało ją, że musi słuchać bezsensownej, jak jej się wydawało, opowieści centaura, zamiast od razu przejść do rzeczy i mieć tę rozmowę za sobą.
     — Kiedy Adelaide opowiedziała swojej matce o Zeusie, ta wyjawiła jej prawdę, o której wiedzieli w jej rodzinie wszyscy z wyjątkiem samej Adelaide — kontynuował Chejron. Nie musiał dodawać, że Heather także nic nie wiedziała o rodzinnej tajemnicy.
     — Jakie napięcie — mruknęła nastolatka. — Przejdź, proszę, do rzeczy.
     — Właśnie próbuję to zrobić. Heather, twoja praprapraprapraprababka to córka Posejdona.
     Heather nie była pewna co powiedzieć. Czuła złość, że Chejron nie powiedział od razu, o co chodzi. Czy naprawdę musiał tak z tym zwlekać?! Zaoszczędziłby tyle czasu! Była także zdziwiona. Jej praprapraprapraprapradziadek to Posejdon, brat jej ojca? Czy Zeus o tym wie? Dlaczego on i jej matka ukrywali prawdę?! Dziwniej już nie mogło być... No chyba że skrywają jeszcze jakąś tajemnicę związaną z Ajakosem.
     Heather spojrzała na Dionizosa. Wpatrywał się obojętnym wzrokiem w swoje karty, które trzymał w jednej ręce. W drugiej miał puszkę z dietetyczną colą. Zdawał się mieć zupełnie gdzieś to, o czym rozmawiali.
     Percy przyglądał się w osłupieniu to Chejronowi, to Heather. Musiał nic wcześniej nie wiedzieć.
     — Co to ma wspólnego z Ajakosem? — zapytała Heather.
     — Ajakos próbował dorwać cię już dawno — zaczął wyjaśniać Chejron. — Zeus i Posejdon łączyli swoje siły w chronieniu cię, kiedy tylko mogli.
     — A więc Zeus wiedział o bardzo dalekim pokrewieństwie mojej matki z jego bratem — mruknęła dziewczyna. — Nie pamiętam, żeby ktoś próbował mnie dorwać w dzieciństwie.
     — To dlatego, że po każdym razie Zeus podawał ci wodę z rzeki Lete.
     Po raz kolejny złość pomieszała się ze zdziwieniem u dziewczyny. Była wściekła na ojca, że to nie on jej o tym powiedział, oraz że w dzieciństwie usunął jej pamięć. Jak mógł zrobić coś takiego?! I czy rzeczywiście ciężko było mu opowiedzieć dziewczynie wszystko od razu?! Była zdziwiona, że jednak Zeus był obecny w jej dzieciństwie. Dlaczego nie powiedział jej o tym przy „pierwszym” spotkaniu?! I dlaczego nie przyznał się do wszystkiego od razu?!
     — Bogowie to dupki— mruknęła Heather, przez co spotkała się z surowym spojrzeniem Chejrona, piorunem Zeusa rzuconym niedaleko niej i rozbawioną miną Dionizosa.
     — Masz rację — przyznał bóg wina — ale na twoim miejscu uważałbym. Zeus jest cierpliwy do czasu.
     Bez różnicy, pomyślała dziewczyna. Już i tak wkurzyła wystarczająco ojca. Wątpiła, że może zdenerwować go bardziej.
     — Pięć lat temu, kiedy po zawaleniu się drzewa ty i Zeus wymieniliście ze sobą spojrzenia i nie chcieliście powiedzieć o co chodzi, pomyśleliście o Ajakosie, tak? — zwróciła się do Chejrona Heather, przypominając tamten dzień. Centaur kiwnął głową.
     — Jaka w tym moja rola? — upomniał się Percy. — Chyba, Chejronie, nie wezwałeś mnie tutaj tylko po to, aby przekazać mi, że mam bardzo dalekie pokrewieństwo z Heather?
     — I co ta historia z Posejdonem ma wspólnego z Ajakosem? — dodała Heather.
     — Jak już mówiłem, Posejdonowi nie był obojętny twój los, Heather. Jesteś jego prapraprapraprapraprawnuczką i wraz z twoim ojcem postanowili chronić cię na tyle, ile mogli.
     — Czekaj — Percy przerwał centaurowi. — Zeus zakazał bogom widywać się z ich dziećmi, ale zrobił wyjątek dla swojej córki?
     Chłopak nie miał na myśli nic złego w stosunku do Heather. Cieszył się, że dziewczyna siedziała cała i zdrowa obok niego, jednak to było nie fair.
     — Bogowie to dupki — mruknęła dziewczyna, mając gdzieś czy Percy wypowiedział te słowa złośliwie czy nie. Zdawała sobie sprawę z niesprawiedliwości, jaka zaistniała, i jej samej nie do końca się to podobało.
     Z nieba wystrzeliła błyskawica. Uderzyła tak blisko Heather, że ta podskoczyła ze strachu.
     — Cholera! — krzyknęła w stronę błękitnego nieba.
     Dionizos uśmiechnął się.
     — Mówiłem.
     — Ajakos nie jest zwykłym przeciwnikiem. Jest silniejszy niż kilka potworów razem wziętych. To syn Zeusa, dzięki czemu jego potęga jest ogromna, niewiele mniejsza niż boska. Moc Heather jest przy nim...
     — ... beznadziejnie słaba — skończyła za Chejrona Heather. — Zeus zdążył mi to objaśnić.
     — Heather nie poradzi sobie sama z Ajakosem. Będzie potrzebowała pomocy twojej, Grovera i Annabeth — Centaur zwracał się tylko do Percy’ego, jakby to już było przegłosowane i dziewczyna nie miała nic do powiedzenia.
     — Zaraz, zaraz — zaprotestowała Heather. Jak mogli tak po prostu za nią zdecydować?! Od kilku lat żyła na własną rękę, decydowała sama o sobie, i nagle miało się to zmienić, bo Zeus tak powiedział! To było niesprawiedliwe! — Nie powiedziałam, że tutaj zostaję!
     Chejron skierował na nią swój pełny skupienia wzrok.
     — Przemyśl to dobrze, dziecko. Daj sobie czas. Zostań tutaj na jedną noc, w czasie której podejmiesz decyzję.
     Heather wyczuła, że ta „jedna noc” to blef.
     — Nie wyjdę stąd, prawda? Zeus na to nie pozwoli.
     — Nie tylko Zeus — wtrącił się Dionizos, niezbyt zadowolony.
     — Kto jeszcze?
     Bóg westchnął i wypowiedział słowa, które przyszły mu z ogromnym trudem. Jeszcze pomyślałaby, że zależy mu na niej, a przecież tak nie było...
     — Ja.
* * *
Rozdział betowany przez Vanes.
W następnym odcinku: akcja, akcja i akcja. No i noworodek Heather.

5 komentarzy:

  1. Przez chwilę pomyślałam, że Heather jest w ciąży, ale już ogarnęłam. Zdezorientowałaś mnie tym noworodkiem xDD

    JEJ! Jak ja się cieszę, że Percy z ekipą będą jej pomagać. Może spiszą się lepiej niż ten duper Aaraon i reszta.

    Czekam na nexta :D
    Sus <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Percy'ego akurat będzie mało, więcej Annabeth i Thalii :D No i, przykro mi że cię rozczaruję, Aarona też nie zabraknie

      Usuń
  2. Posejdon to ma jednak gest, że przejmuje się losem pra razy pincet wnuczki xD

    Ja z tym noworodkiem też miałam mindfuck przez chwile xDDDDDDD

    Btw Grover *.* Będzie Grover!
    Ofc preferuje Trenera (misiaczki), ale satyrkowie są super ogólnie :D

    Hej, no Percy'm też byś mogła od czasu do czasu poraczyć *paczybłagalnie*

    Hej, Heather, nie pij tyla! Rada starszej koleżanki xD

    No winc, weniaj, ja czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej będzie Percy'ego niż Grovera:D Haha Trenera tez uwielbiam (przeczytałam w końcu "Zagubionego herosa" do końca xd)
      Dzięki :)

      Usuń
  3. Jeny, przez tego noworodka to miałam przez chwilę zagwozdkę. xD
    Podoba mi się taka Heather. Pyskata pijaczyca. xD
    No i nawet Percy się objawił. :D
    Ciekawe, co wymyślisz dalej. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

©ZaulaAveline