sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 1

     Heather rzuciła się na łóżko. Głowa niemiłosiernie bolała ją, jakby wypiła co najmniej dwie butelki rakiji, podczas gdy skończyła na kilku kieliszkach whisky. Zastanawiała się, czy nie wypić więcej, jednakże ostatecznie uznała, że nie ma na to ochoty. Postanowiła wrócić do swojego pokoju. Kiedy tylko wyszła z baru, w którym zazwyczaj piła, zobaczyła, że niebo jest zachmurzone. Najwidoczniej Zeus wściekł się i postanowił urządzić burzę, pomyślała zadowolona, że wybrała idealny moment na powrót. Nie chciała zmoknąć.
     Będę jutro miała kaca, przeszło jej przez myśl. Spojrzała na zegarek. Dopiero była osiemnasta. Świetnie. Jeśli uśnie teraz, obudzi się wcześnie, być może o czwartej nad ranem. Nie miała już żadnego alkoholu w domu, aby spróbować zwalczyć kaca, a nie chciało jej się pójść po choćby piwo. Rano sklepy są zamknięte. Będę musiała pocierpieć, pomyślała. A przecież nie wypiła dużo. W porównaniu do tego, co zwykle – prawie nic.
     Tak wyglądały jej ostatnie trzy lata – impreza za imprezą, dzień w dzień. Polubiła alkohol i nie odmawiała go sobie. Tak nawet lepiej walczyło się jej z potworami – czuła się bardziej odważna i pewna siebie.
     Ktoś zapukał do drzwi. W głowie Heather pojawiło się milion przekleństw. Kto i czego od niej chciał?! Nie miała ochoty widzieć kogokolwiek! Chciała zostać sama i przespać się.
     — Idź sobie! — wrzasnęła.
     — Otwieraj, Heather!
     Dziewczyna zastygła. Czy to był...? Nie, niemożliwe. Kiedy ostatnio widzieli się, spędzili razem kilka fajnych momentów. To było tak dawno temu... Heather czuła się jakby minęły wieki. Kiedy poszedł, wiedziała, że szybko go nie zobaczy. Miesiąc później uznała, że nigdy. A tu nagle przyszedł do niej. Po co?!
     Heather nie była pewna co zrobić. Otworzyć mu, a może zignorować? Jeśli zrobi to drugie, to pewnie sam tutaj wejdzie bez zaproszenia, przemknęło jej przez myśl.
     Wstała i chwiejnym krokiem podeszła do drzwi. Bliska spotkania z podłogą przez stracenie równowagi, przytrzymała się klamki, tym samym otwierając drzwi. Cholera!, pomyślała, następnym razem muszę zamykać na klucz!
     — Co tutaj robisz? — wymamrotała.
     Wysoki mężczyzna z czarnymi włosami oraz brodą, ubrany w garnitur w prążki, tylko przewrócił oczami. Jego mina wyrażała niezadowolenie z tego, co zobaczył.
     — Nie wpuścisz mnie? — zapytał spokojnie, sam do końca nie wiedząc, czy rzeczywiście chce wejść do środka.
     Heather odsunęła się od drzwi, próbując nie stracić znowu równowagi, i położyła się na łóżku. Mężczyzna wszedł i rozglądnął się po pokoju. Był mały, lecz dla nastolatki wystarczający. Znajdował się tam stary telewizor na maleńkiej szafeczce, komoda, dwuosobowe łóżko oraz ogromna szafa rozpościerająca się na całą ścianę i z małą przerwą na biurko. Na starych panelach były puste butelki po alkoholu.
     Spojrzał surowo na Heather, która wpatrywała się w niego.
     — No co? — zapytała.
     — Co to ma znaczyć?!
     — Nie krzycz. Głowa mnie boli. O co ci chodzi?
     — O co mi chodzi?! Rozejrzyj się! — Wskazał ręką pokój. — Po pokoju walają się puste butelki, a ty jesteś pijana! Tak nie powinna zachowywać się moja córka!
     — To mogłeś odwiedzić Thalię zamiast mnie — mruknęła. Co go obchodziło jak żyję?! Nigdy nie interesował się nią, a tu nagle znalazł się w jej pokoju i wrzeszczał!
     Zeus czuł, że spokój, który pragnął zachować, za kilka minut będzie zupełną fikcją. Już był; najmłodsza córka denerwowała go jak mało kto. Sam jej widok sprawiał, że podnosiło mu się ciśnienie, chociaż to między innymi dzięki niej odzyskał pamięć.
     — Nie przyszedłem cię odwiedzić — odpowiedział chłodno.
     — To wyjdź!
     Nie tylko Zeus źle reagował na swoją córkę. Działało to z wzajemnością. Cały jego charakter denerwował ją, jego czepianie się o wszystko, upartość, chłodność - zupełnie wszystko. Były momenty, kiedy między nimi nie było źle, byli w stanie porozmawiać normalnie. Ale te zdarzały się rzadko i nic nie zmieniało faktu, że działali na siebie jak płachta na byka.
     — Chciałbym.
     — Na co czekasz?!
     — Na nic. Jesteś w niebezpieczeństwie, Heather.
     — Ale mam mądrego tatusia — mruknęła sennie. Wypity alkohol już wcześniej sprawił, że zapragnęła snu, a teraz tylko powiększało się to, nawet w czasie ostrej wymiany zdań z Panem Niebios. — Potwory ciągle mnie atakują.
     Zeus zrobił kilka szybkich kroków w stronę córki.
     — Zamknij się już i posłuchaj — warknął — bo mogłem zostać na Olimpie i przyglądać się, jak giniesz.
     — This is love, this is love, this is love! — zawyła w rytm piosenki.
     Kiedy Zeus potem myślał o tym, sam był zdziwiony, jak wiele cierpliwości okazał córce. Miał ochotę walnąć ją błyskawicą albo uderzyć. Cokolwiek, aby tylko zamknęła się na te kilka minut.
     — Żałuję, że tutaj przyszedłem — mruknął sam do siebie. — Nie żartuję, Heather. Bądź cicho — dodał głośniej.
     — Pospiesz się. Rano wstaję do pracy.
     Zeus przysiadł na łóżku, ignorując fakt, iż jest dopiero po osiemnastej i zwykle o takiej porze nikt nie chodzi spać.
     — Nie pójdziesz do niej. Musisz wrócić do Obozu Herosów.
     — Ja nic nie muszę!
     Zeus uniósł brwi, robiąc to bardziej teatralnie niż prawdziwie. Nie było dla niego szokiem, iż córka uparcie będzie trwać przy swojej decyzji pozostania w domu i prowadzenia pijackiego trybu życia.
     — Wolisz umrzeć?
     Heather zastanowiła się, czy by nie wstać i wygarnąć ojcu, co o tym wszystkim myśli. Ostatecznie uznała, że nie chce jej się, a na leżąco może zrobić to samo, chociaż będzie to wyglądało mniej groźnie.
     — Przestań bawić się ze mną w zgadywanki! Mów, po co przyszedłeś, i idź stąd! Chcę spać, a póki tu jesteś, nie będę mogła tego zrobić!
      — Skończyłaś? — zapytał mężczyzna znudzonym głosem. Heather usiadła.
     — Nie!
     Zanim Heather zdążyła powiedzieć coś więcej, Zeus machnął ręką. Znikąd pojawiła się jakaś beżowa chusta, która obwiązała usta dziewczyny. Nastolatka przez chwilę szarpała się z tym, ku uciesze Pana Niebios, z uśmiechem przyglądającemu się córce. Z trudem powstrzymywał śmiech, podczas gdy Heather niełatwo trzymała ręce przy sobie. Z chęcią rozszarpałaby ojca na strzępy.
     — Uspokój się, to nic nie da — powiedział spokojnie. — Jest zaczarowana tak, żebyś nie mogła jej zdjąć. A teraz posłuchaj mnie. — Heather przestała się szarpać i z uwagą przyglądnęła się Zeusowi. Z trudem stwierdziła, że jest przystojny, i, niestety, to nie miało nigdy się zmienić. Był nieśmiertelny, wciąż zachowywał ten sam wygląd. — Tym razem sprawa jest grubsza. Przecież nie pofatygowałbym się zejściem z Olimpu, żeby ostrzec cię przed potworami. Twój wróg, który chce cię zabić, to Ajakos. Jest silniejszy i potężniejszy od ciebie.
     Heather spróbowała coś powiedzieć, ale przez chustę nie mogła. Zeus znowu machnął ręką, a jego córka z powrotem mogła mówić.
     — Nienawidzę cię — warknęła.
     — Zaraz zaknebluję cię od nowa.
     — Kim jest ten Ajakos?
     — Moim synem.
     Heather jęknęła i przystawiła dłoń do twarzy.
     — Ile ty masz tych dzieci?! Nudziło ci się?!
     Zeus machnął ręką i chusta po raz drugi obwiązała usta Heather.
     — Jesteś niesamowicie denerwująca! To, co robię, to nie twoja sprawa!
     Moja, bo to właśnie przez twoje pożądanie grozi mi śmierć, pomyślała zirytowana, że znowu nie może mówić. Kilka lat temu kochanka Zeusa, Lamia, także była bliska zabicia jej i jej przyjaciół.
     — Ajakos jest silniejszy od ciebie. Zabije cię w ciągu dwóch sekund.
     Taa, już to sobie wyobrażam, pomyślała Heather. Lamia też miała ją zabić, a jednak pięć lat później dziewczyna siedziała obok Zeusa zakneblowana i zirytowana do granic możliwości.
     — Musisz wrócić do Obozu Herosów i przejść od nowa trening.
     Heather wskazała palcem na chustę. Zeus przewrócił oczami i machnął ręką, umożliwiając córce mówienie.
     — Nigdzie nie idę! Poradzę sobie z tym całym A... Jak mu było?
     — Której części zdania „Ajakos jest silniejszy od ciebie” nie zrozumiałaś?! Wiem, jakie masz umiejętności, Heather, i wiem, jakie ma Ajakos. Przy nim jesteś zerem.
     Nastolatka nie mogła uwierzyć w to, co słyszała. Dzięki za wiarę we mnie, tatusiu!, zezłościła się. Ale nie tylko to przyszło jej na myśl.
     — No proszę! Wielki Zeus wie coś o swoich dzieciach i nie jest to tylko ich imię! — zawołała kpiarskim tonem.
     — Mam cię dosyć, Heather — warknął Zeus.
     — Zaszczytem będzie twoje wyjście — powiedziała, a na jej twarzy zagościł złowieszczy uśmiech.
     — Wstań — rozkazał Pan Niebios, robiąc to samo.
    Uśmiech zszedł z twarzy Heather. Czuła, że nie czeka jej nic dobrego. Przeginała, wiedziała o tym doskonale, ale w końcu Zeus pod tym względem nie był ideałem, sam ją denerwował.
     — Po co?
     — Wstań.
     Pomimo rosnących obaw, wstała powoli. Stanęła na wprost ojca, który przypatrywał jej się ostrożnie, jakby miała uciec, a jego zadaniem było powstrzymać ją.
     — Złap się mnie — powiedział mężczyzna.
     Dezorientacja Heather sięgnęła zenitu. Czego on od niej mógł chcieć?! Czyżby chciał ją ukarać za chamskie teksty?
     — Tato?
     — Zrób to, Heather — powiedział łagodnie, wzmagając tym samym nieufność córki.
     Heather z ociąganiem przytuliła się do niego i szybko tego pożałowała. Jej pokój zniknął jej z widoku, za to żołądek zaczął się przewracać. Nie było to straszne, lecz nieprzyjemne. Pewnie krzyknęłaby, gdyby nie to, że po dosłownie dwóch sekundach była w lesie przy Obozie Herosów, a nieprzyjemne uczucie zniknęło. Niestety, nie mogła tego samego powiedzieć o żołądku. Puściła ojca, odwróciła się odrobinkę na bok i zwymiotowała. Kiedy już skończyła, spojrzała oskarżycielsko na Zeusa.
     — Co ty, do cholery, zrobiłeś?! Powiedziałam, że nie pójdę do Obozu! Nie boję się tego całego Ajakosa! Dam sobie z nim radę!
     — Patrząc na umiejętności, jesteś przy nim zerem, Heather. Potrzebujesz treningu i wsparcia.
     Tymi słowami Zeus zezłościł Heather jeszcze bardziej. Wiedziała, na co ją stać, nikt nie będzie jej mówił, że jest inaczej! Nawet jeśli tym kimś miał być grecki bóg i zarazem jej ojciec! Umiała ocenić swoje umiejętności!
     — Nie rozumiesz, że umiem sobie sama poradzić?!
     Zeus przyglądał się z uwagą córce. Że też ona musi być tak uparta!, pomyślał.
     — O co ci chodzi, Heather? Dlaczego nie chcesz pomocy?
     — Bo jej nie potrzebuję! — odpowiedziała szybko, nawet nie zastanawiając się nad tymi słowami.
     — Nie o to chodzi. Potrzebujesz pomocy, ale boisz się. Mam rację?
     Miał rację. Z resztą, czy to było takie dziwne? Po tym wszystkim, co wydarzyło się pięć lat temu... Odrzucenie Aarona. Morderstwo Elizabeth. Zdrada Daisy i Demeter. Nie chciała znowu tego przeżywać. Nawet wątpiła, że dałaby sobie radę po tym. Już jedna zdrada spowodowała, że nie mogła podnieść się, że odizolowała się od ludzi. Uciekła z domu miesiąc po powrocie z Obozu, czując, że nie zniesie wpatrywania się w ludzi, którzy mogli ją zniszczyć, albo przynajmniej spróbować. Zdrada bolała , a ona chciała się od niej uchronić. Najpierw radziła sobie źle. Umiała znaleźć pożywienie i schronienie, ale ciężko znosiła samotność. Modliła się do Zeusa o pomoc, ale ona nie przychodziła. Po dwóch latach zrezygnowała z próśb o pomoc i wzięła się w garść. Znalazła pracę. Wynajęła pokój. Dużo imprezowała.
     Heather odwróciła się tyłem do ojca.
     — Wracam do domu.
     — Poczekaj, Heather — Zeus szybko powstrzymał dziewczynę. — To, że Daisy była przeciwko tobie, nie oznacza, że tak samo będzie z całą resztą. Zaufaj ludziom. A jeśli nie, to niech myślą, że im ufasz.
     Przed oczami dziewczyny przeleciał jej moment z wizyty na Olimpie. To, jak Zeus kazał się odwrócić wszystkim, tylko nie Daisy. Jak z jej „przyjaciółki” pozostała tylko kupka popiołu. Jak Heather chciała zwrócić się ku bogu, ale powstrzymał ją Aaron. Jak Afrodyta oburzyła się na śmierć córki, ale nic więcej nie mówiła. Jak Zeus wyjaśniał, dlaczego pokazał Daisy swoją boską formę. Jak Heather płakała.
     Do oczu dziewczyny napłynęły łzy. Szybko otarła je dłonią.
     — Nie chcę tutaj być, nie rozumiesz? — zapytała, a głos jej drżał. Starała się zapanować nad tym, jednak nie wychodziło jej. — Chcę wrócić do domu. Możesz zabrać mnie tam z powrotem?
     Zeus był bliski zgodzenia się. Jego córka była naprawdę w złym stanie. Ale gdyby to zrobił, mogłaby zginąć, zanim pojawiłby się znowu na Olimpie.
     — Nie, Heather. To zbyt niebezpieczne.
     Dziewczyna zdenerwowała się. Okej, pomyślała, nie chcesz mnie tam zabrać, to sama sobie pójdę. Ruszyła przed siebie, patrząc, czy nie ma na ziemi żadnych korzeni. Nie chciała się potknąć przy ojcu, kiedy to mówiła, że poradzi sobie z Ajakosem.
     — Gdzie idziesz? — zapytał Zeus.
     — Do domu!
     — Wiesz chociaż którędy?
     — Nie!
     Chociaż odpowiedź była przecząca, nastolatka nie miała wątpliwości, że kiedyś uda jej się trafić. Popyta się ludzi i nie będzie problemu – dojdzie. Być może weźmie także taksówkę.
     Zanim Zeus zdążył cokolwiek się odezwać, żeby zawrócić córkę, usłyszał ryk. Potwór, przemknęło przez myśl jemu oraz Heather w tym samym momencie. Dziewczyna stanęła i spojrzała na ojca. Nie bała się ani trochę. Pokonała już tyle bestii, że było to dla niej niczym.
     — Jest mój — powiedziała ostro, nacisnęła palcem na bransoletkę, którą dostała od ojca pięć lat temu, i pobiegła przed siebie, prosto w stronę przerażającego smoka, raz na jakiś czas ziejącego ogniem, który ukazał im się. W czasie, kiedy biegła, Heather trzymała Egidę. Chcąc nie chcąc, musiała przyznać, że ten prezent od ojca był bardzo przydatny.
     — Heather, jesteś pijana. Nie wygłupiaj się.
     — Nie jestem pijana! Czuję się dobrze! Załatwię smoka i wracam do domu!
     Starała się nie okazać przy ojcu, jak bardzo jest obrzydzona samą myślą o okropnym smoku, całego pokrytego łuskami i ziejącego ogniem.
     — Heather! — zawołał Zeus.
     Co za uparta krowa!, pomyślał mężczyzna. Czemu, do cholery, nie może siedzieć spokojnie i robić to, co jej się każe?!
     Widząc, że dziewczyna ma go gdzieś, pstryknął palcami. Na niebie pojawiła się mała, ciemna chmurka. Wystrzeliły z niej trzy błyskawice, które uderzyły w smoka, oślepiając przy tym na chwilę nastolatkę. Kiedy już normalnie widziała, spojrzała w miejsce, gdzie powinien być potwór. Ten zniknął. Heather skupiła się na zniknięciu Egidy, a kiedy na jej ręce z powrotem pojawiła się bransoletka, odwróciła się do ojca ze wściekłością wypisaną na twarzy.
     — Powiedziałam, że poradzę sobie z nim!
     — Zamknij się, Heather. Są ważniejsze rzeczy niż kłótnia o to, kto miał zabić smoka. Nie mam czasu, a więc chociaż raz zrób to, o co się ciebie prosi, i wejdź do Obozu.
     — Skoro nie masz czasu, to po co schodziłeś z Olimpu?!
     — Żeby upewnić się, że przeżyjesz dłużej niż kolejne dwa dni!
     Heather zaśmiała cię.
     — Tak, jakby interesowało cię czy żyję!
     Zeus zrozumiał, o co chodzi Heather.
     — Wściekasz się, bo nie pomogłem ci, kiedy prosiłaś!
     Heather zamiast odpowiedzieć, spuściła wzrok. Sama nie wiedziała dlaczego zrobiło jej się wstyd, kiedy to ojciec przejrzał ją. Czuła, że jeśli temat będzie ciągnięty, rozpłacze się. Ostatnie lata były tak żałosne i smutne jednocześnie, że na ich myśl ogarniał ją niekończący się płacz.
     Zeus zawahał się. Heather nie potwierdziła, czy to prawda, ale nie musiała tego robić. Jej mina jasno wskazywała na to, że mężczyzna ma rację. I pewnie nie powinien jej się dziwić. Chociaż sama podjęła decyzję o ucieczce, i tym samym złamaniu serca swojej matce, potrzebowała pomocy. Ale on nie mógł jej udzielić. Miał pewne zasady i musiał się ich trzymać.
     — Wiedziałem, że sobie poradzisz sama — powiedział po kilku sekundach ciszy.
     Heather podniosła wzrok. Wyglądała jak obrażona dziewczynka, która miała żal do wszystkich, jakby została skrzywdzona nie przez kilka osób, a cały świat.
     — Nie kłam. Proszę, odstaw mnie do domu. Nie chcę tutaj być.
     Mimowolnie wróciła myślami do Daisy. Nie spędziły razem w Obozie dużo czasu, ale to nie oznaczało, że nie miały z tego żadnych wspomnień. Do oczu po raz kolejny napłynęły jej łzy.
     Zeus zauważył to. Zbliżył się do córki i odgarnął jej z twarzy włosy.
     — Będziesz bezpieczna w Obozie. Zaufaj mi, Heather.
     Była bliska poddania się. Rozpłakania i powiedzenia „jasne, tato”, a potem skierowania się do Obozu. Szybko to zmieniło się, kiedy pomyślała o jej pobycie w tym miejscu po oddaniu Zeusowi pamięci. Czuła się tam okropnie. Nie miała przyjaciół. Była na ścieżce wojennej z dzieciakami z domku Aresa, a więc jej treningi były walką na śmierć i życie. Dionizos denerwował ją jak mało kto. Nie chciała tam wracać.
     — Wracam do domu — szepnęła, ku irytacji Zeusa. Mężczyzna jednak postarał się nie okazywać tego. Odsunął się od niej, kiedy odwróciła się i ruszyła przez las, oddalając się od Obozu Herosów.
     — Heather. Wróć do Obozu. Proszę.
     Dziewczyna zatrzymała się, słysząc znajomy głos, robiący sekundowe pauzy po każdym wypowiedzianym zdaniu. Nie, tego było za wiele. Jak Zeus śmiał?! To było zagranie poniżej pasa! Błyskawicznie odwróciła się. Najpierw spoglądnęła na wysokiego szatyna z zarostem, który nie zmienił się od ich ostatniego spotkania. No, może wyglądał odrobinkę starzej. Nic więcej. Następnie jej wzrok spoczął na Zeusie. Była już bliska łez.
     — Jak mogłeś?! Jak mogłeś spróbować wykorzystać moje zauroczenie do powrotu do Obozu?!
     Zeus nie odpowiedział. Ze spokojem przyglądał się córce. Pozwolił, aby to Aaron działał. Jego rola była już tutaj skończona – nieważne co zrobiłby, nic by nie pomogło. Posługując się Aaronem, przegiął u Heather. Gdyby tylko potrafiła zrozumieć, że to nie tak, jak myśli... Owszem, razem z Aaronem zaplanowali to wcześniej, na wypadek gdyby dziewczyna nie chciała wrócić. Ale nie chodziło mu o wykorzystanie zauroczenia jego najmłodszej córki! Chciał, aby zobaczyła, że w Obozie ma przyjaciół, którym zależy na jej powrocie.
     Aaron podszedł do oburzonej Heather. Zanim zdążyła zareagować, przytulił ją. Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale chłopak mocno ją trzymał.
     — Zostań, Heather. Zobaczysz, że masz tam przyjaciół. Jeśli uznasz, że nadal nie chcesz naszej pomocy, że nie czujesz się dobrze, wrócisz do domu.
     Heather spojrzała na spokojnie stojącego ojca. Kiwnął zachęcająco głową.
     — Niech będzie — szepnęła dziewczyna. Wciąż była wściekła, jednak postanowiła chociażby porozmawiać z Chejronem. Sama nie wiedziała po co – po prostu uznała, że powinna.
* * *
Rozdział jednak wcześniej, gdyż uwinęłam się nie tylko z paroma następnymi rozdziałami, ale... z całym opowiadaniem. Tak, wszystkie rozdziały zakończone, zostało mi tylko poprawić je. Uprzedzając - ten rozdział jest najdłuższy z wszystkich. Reszta (z wyjątkiem rozdziału 2) będzie krótka.
Zapraszam na mojego drugiego bloga, świeżo założonego, "Egipska niewolnica", o ile jeszcze was nie zanudziłam :D
Rozdział betowany przez Vanes.

4 komentarze:

  1. No proszę, Heather stała się pijaczycą. :D
    Przez cały rozdział była taka buntownicza i pyskata, ale przy Aaronie szybko wymiękła. Chyba nadal nie jest jej kompletnie obojętny. ;)
    Rozbawiła mnie ta akcja z chustą, którą Zeus wyczarował. xD
    W sumie też chyba nie spodziewałam się takiego przeskoku czasu. Pięć lat to sporo. I faktycznie Zeusowi się chyba nudziło,skoro tyle bachorów sobie narobił. xD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, pijaczycą xd Nazwijmy ją degustatorką :P
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Mam twój blog w obserwowanych, ale nie dostałam powiadomienia o nowym rozdziale. Tak nie może być! Muszę tu częściej zaglądać.

    Heather taka dorosła buntowniczka. Lubię ją a po tym rozdziale moja sympatia do niej jeszcze się pogłębiła. Szalona imprezowiczka z niej xDD

    Zeus i Aaraon oczywiście wkurzający jak zawsze. Heather ma z nim nie być. On mnie irytuje. Jest błe -.-

    Dobra, kończe pitolenie xDD
    Czekam na nexta i ślę buziaki
    Sus <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez wakacje trochę popróbowałam alkoholi i uznałam, że Heather też może uwielbiać pić, ale w większych ilościach :D

      Dzięki <3

      Usuń

©ZaulaAveline